Ile oczu ma cyklop? Głupie pytanie, ktoś powie, przecież ten mitologiczny stwór słynie z tego właśnie, że ma jedno oko, ta cecha to jego sine qua non. Rzućmy jednak okiem na poniższy fragment czerwonofigurowej wazy z Lukanii (południowe Włochy, późny V w. p.n.e.):
Ten cyklop to nie kto inny, jak Polifem, który prawie co położył kres przygodom Odyseusza, zamykając go wraz z kompanami w swej jaskini, planując ich pożarcie. Tu widzimy go na moment przed okaleczeniem przez słynnego władcę Itaki – leży już w pijackim śnie, a greccy marynarze rozgrzewają w ogniu drąg, który wrażą cyklopowi w oko… no właśnie, ale które?
Polifem na naszej wazie ma jedno duże oko umieszczone na środku czoła. Poniżej jednak widzimy brwi – które, podejrzewa się, uzyskaliśmy w procesie ewolucji po to właśnie, by chronić wzrok – a dalej dwie cienkie kreski, które wyglądają właśnie jak zamknięte do snu oczy. Trzyoki cyklop? O co tu chodzi, czyżby nasz malarz nie znał Homera?
Wydaje mi się, że nie w tym rzecz – i wysuwam dwie inne teorie. Po pierwsze, możemy mieć tu do czynienia z siłą przyzwyczajenia. Nasz malarz zapewne malował ludzi, i bogów przybierających ich kształty, każdego dnia, a cyklopów jedynie z rzadka. Być może więc, nie zastanawiając się zbytnio, nad tym, co robi, dał Polifemowi ludzką twarz, do której dołożył też i trzecie, większe oko. Ta obserwacja może się wydawać banalna – ale zastanówmy się nad jej implikacjami.
Taki przykład malowania „na skróty”, po linii najmniejszego oporu, przypomina, jak dalece artysta potrafi być zależny od schematów, i jak problematyczne może okazać się wyjście poza ich limit. Antropolodzy sztuki uważają, że kiedy zaczynamy rysować, nie uczymy się tak naprawdę wiernie przedstawiać tego, co widzimy, lecz zestawu wzorców, które pozwolą przedstawić rzeczywistość w zrozumiały dla odbiorcy sposób. Jak to działa, widać dobrze w licznych podręcznikach początkującego artysty, które pokazują, jak krok po kroku malować dane zwierzę czy przedmiot (przykład 1, przykład 2). Wyjście poza takie „recepty na obrazek” jest trudne, wymaga talentu i świetnego zmysłu obserwacji bądź bogatej wyobraźni. Nasz malarz znał zapewne schemat na twarz ludzką, ale już nie na cyklopią, a wymyślenie go od podstaw wyszło mu dość nieporadnie – nie potrafił uwolnić się od tego, co już znał, przelać obrazu, który miał przed oczami, na wazę.
Druga teoria wiąże się poniekąd z pierwszą – możliwe, że nasz malarz wstawił cyklopowi ludzkie oczy, bo nie wiedział, jak wyrazić emocje i stan fizyczny Polifema przy użytku jednego tylko ślepia. Większość naszych uczuć wyrażamy brwiami: ściągnięte w dół końcówki oznaczają agresję, uniesione końcówki – smutek bądź strach, uniesione w całości – zdziwienie, a jedna uniesiona brew sygnalizuje sceptycyzm. Jak przedstawić takie stany u cyklopa? Nie da się, a przynajmniej nie było na to sposobu w repertuarze schematów twórcy tej wazy. Dlatego Polifem ma dziwaczne pseudo-brwi i pseudo-oczy, których kształt wskazuje na niespokojny, lekki sen, który jest kluczowym elementem przedstawianego mitu. Zresztą, problem paradoksalnej cyklopiej twarzy za chwilę rozwiąże Odyseusz z właściwą sobie chytrością, oślepiając Polifema i tym samym pozbawiając go oczu…
J. Szamałek