Oczywistą konsekwencją wojny jest śmierć – żołnierzy, cywilów. Innym jej pokłosiem bywają migracje, kryzysy ekonomiczne, zaburzenia demograficzne. Czasem konflikty militarne mają jednak zupełnie niespodziewane następstwa – niektóre nawet całkiem miłe dla oka.
Pięknym tego przykładem jest francuski orientalizm – ważny nurt w XIX-wiecznej sztuce tego kraju. Tworzący w tym kierunku malarze, rzeźbiarze i architekci wykazywali szczególne zainteresowanie estetyką i kulturą Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Powstawały obrazy ukazujące scenki rodzajowe z kairskiej ulicy, statuy Beduinów na wielbłądach, budynki ze zdobieniami inspirowanymi arabską glazurą czy z motywami rodem z baśni Tysiąca i Jednej Nocy.
Leon Bonnat, „Arabski Szejk”, 1870. Źródło: Wikimedia; Fot. Walters Art Gallery
Za tę eksplozję zainteresowania Wschodem odpowiada pośrednio dobrze wszystkim znany Napoleon Bonaparte. W 1798, Bonaparte – jeszcze tylko generał – dowodził oddziałem, któremu powierzono misję zajęcia Egiptu, znajdującego się wówczas w rękach Ottomanów. Za francuskim wojskiem podążyli naukowcy i artyści, tacy jak naturalista Saint-Hilaire, matematyk Fourier, chemik Claude Louis Berthollet, i inni. Ich misją było wsparcie wysiłków wojskowych, zaszczepienie oświeceniowego bakcyla na egipskich piaskach – i, rzecz jasna, zdobycie licznych starożytnych zabytków. Większość zebranych – czy może raczej zrabowanych – artefaktów zostało co prawda przejętych przez Anglików, ale ryciny, opowieści i nieliczne, lecz ważne zabytki spływały nad Sekwanę i pobudzały wyobraźnię artystów.
Bardzo podobny proces miał miejsce blisko 2000 lat wcześniej. Wówczas Egipt wpadł w ręce innego ambitnego przywódcy – Oktawiana Augusta. Podobnie jak w przypadku ekspedycji napoleońskiej, zajęcie krainy piramid odcisnęło znaczące piętno na kulturze zwycięzców. Przez blisko sto lat, Rzym przejawiał niepohamowany apetyt na wszelkie rzeczy powiązane z Egiptem: domy zdobiły malowidła pokazujące dorzecze Nilu, zaczęto budować świątynie poświęcone Izydzie, popularna stała się biżuteria oparta na egipskich motywach. Najciekawszym jednak przykładem rzymskiej egiptomanii nie jest moim zdaniem żadna kolia czy mozaika, lecz – bardzo stosownie! – piramida.
Źródło: Wikimedia; Fot. F. Gasparetti
Widoczna na zdjęciu piramida (30 x 30 x 37 m) nie stoi w Gizie, Sakkarze ani nawet Abusir, lecz na południowym obrzeżu Rzymu, nieopodal Porta San Paolo; nie wykonano jej z bloków wapienia, tylko cementu, cegieł i marmuru. Nowożytni mieszkańcy wiecznego miasta byli przekonani, że ta budowla, wkomponowana w późniejsze fortyfikacje, była grobem legendarnego współzałożyciela Rzymu, Remusa. Jej prawdziwe pochodzenie ustalono dopiero w latach sześćdziesiątych XVII wieku – z inicjatywy papieża Aleksandra VII-ego. W rzadkiej dla hierarchy kościelnego żądzy zweryfikowania mitu, polecił on oczyścić fasadę piramidy z porastającego ją bluszczu, spisać odkryte w ten sposób inskrypcje i zbadać, czy budynek kryje w sobie jakieś tajemnice.
Choć papiescy proto-archeolodzy odkryli grobowiec, nie znaleźli już w nim nic ciekawego; złożone tam dobra, z wyjątkiem pustych cokołów, zrabowano już w starożytności. Dużo ciekawsze okazały się inskrypcje. Wiemy dzięki nim, że piramidę zbudowano dla niejakiego Gajusza Cestiusa, syna Lucjusza, który służył jako trybun i pretor. Wykuty w marmurze napis mówi też, że grobowiec został zbudowany w przeciągu 330 dni.
W napisach na cokołach – jedynych obiektach, którzy starożytni rabusie pozostawili w grobowcu – wymieniono spadkobierców Cestiusa, wśród których znajdował się m.in. Marcus Valerius Messala Corvinus, uczestnik bitwy pod Akcjum. Na podstawie tej listy dziedziców możemy określić datę konstrukcji piramidy – zbudowano ją najpewniej pomięzy 18 a 12 r. p.n.e.
Żaden z zachowanych tekstów nie mówi nam jednak, czemu Cestius – bądź osoby odpowiedzialne za jego pochówek – zdecydowały się na tak ekstrawagancki grobowiec. Najpopularniejsza teoria stanowi, że Cestius służył w legionach stacjonujących w Egipcie i zainspirował się tamtejszą architekturą. Warto jednak przy tym wspomnieć, że jego piramida jest dużo bardziej spiczasta, niż np. grobowiec Cheopsa i podobne mu mogiły. Te nietypowe proporcje przypominają bardziej stożkowate grobowce z Meroe, królestwa Kuszytów położonego na południe od Egiptu, z którym Rzym miał wówczas na pieńku (o czym pisałem szerzej tu). Niektórzy badacze sądzą więc, że Cestius wzorował się nie na faraonach, lecz bezwzględnych władców pokroju kuszyckiej królowej Amanikeszato.
Po raz kolejny okazuje się, że historia lubi się powtarzać… Bardzo jestem ciekaw, czy powracający z Afganistanu i Iraku żołnierze również wpłyną jakoś na kulturę swych krajów, i czy na przykład możemy spodziewać się za czas jakiś piramidy bądź zigguratu na wojskowym cmentarzu na Powązkach?
J. Szamałek
9 lipca o godz. 8:46 2025
A nie – Kamień z Rosetty?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rosetta_(miasto)
9 lipca o godz. 9:02 2026
racja, a tak w ogóle to pokręciłem, bo kamień nie trafił do Paryża, tylko bezpośrednio do Anglii (a nie pośrednio, jak mi się wydawało). Tak czy inaczej dziękuję za zwrócenie uwagi na literówkę:)
9 lipca o godz. 11:29 2027
Myślę, że polscy żołnierze postawią raczej pomniki w kształcie pliku dolarów, które udało im się wywieźć. Co prawda mówi się, że można na targu kupić cegły wywiezione z Babilonu, ale to by świadczyło o zainteresowaniach historycznych.
O jednym Pan Szamałek nie wspomniał, że jednak najczęściej powstawały obrazy z haremu sułtana tureckiego. To chyba był centralny punkt zainteresowań panów (pań?) tamtego okresu.
O piramidzie jako historyczna nieuczka napiszę „interesujące”.
9 lipca o godz. 15:23 2029
Gdzieś na Mazurach mamy własną piramidę- grobowiec….
Co prawda odziedziczoną po jakimś rodzie pruskim, ale zawsze…
A nasi kondotierzy, naśladując tradycje Lisowczyków, przywiozą do kraju to co inne armie.
Rany, choroby, narkotyki, i oczywiście łupy wojenne….
Rzeczpospolita miała z Imperium Tureckim i Mongołami oprócz wojen, również długotrwałe i powszechne kontakty handlowe.
Wzajemna fascynacja owocowała naśladownictwem strojów, broni, taktyki wojennej, kulinarnymi zapożyczeniami.
Kilkutysięczne „wycieczki” naszych żołnierzy, czy kilkusettysięczne turystów, nie owocują jak na razie w ten sposób….
23 lipca o godz. 21:19 2034
co jest grane?
23 lipca o godz. 21:19 2035
kulki?
24 lipca o godz. 12:39 2036
Ha ha ha!
Byk się spodziewa odpowiedzi od cenzorów. To imputuje poziom kultury dyskusji i szacunku dla uczestników nieznany i na tym blogu i innych w PL.
Być może nie wolno się fraternizować z wrogiem i pokazywać wspólnych projektów. Owsiak doprowadził do tego, że na Przystanku Wooooodstock codziennie rano śpiewany jest hymn oraz „Powstanie Warszawskie”. Nie wiem, co to takiego, ale kierunek słuszny (ze zwrotem gorzej).
24 lipca o godz. 18:18 2037
@vera:
jak mnie cenzuruja, to wiem, ze napisalem cos dobrego 😉
24 lipca o godz. 18:18 2038
p.s.
nie od wczoraj.
25 lipca o godz. 19:15 2040
@vera:
non possumus