Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Sztuka antyku - Starożytność jakiej nie znacie Sztuka antyku - Starożytność jakiej nie znacie Sztuka antyku - Starożytność jakiej nie znacie

1.06.2012
piątek

Rzymianie i środowisko – część II

1 czerwca 2012, piątek,

Część pierwsza

Skażone pobocze i zatrute porty


Ołów był nie tylko ubocznym produktem eksploatacji metali szlachetnych, ale i cenionym surowcem – jak pisał Pliniusz Starszy, „chciwość pragnie srebra, ale ucieszy się i z ołowiu”. Już jego wydobycie odbijało się na środowisku, a kolejne zagrożenie dla środowiska wiązało się z jego transportem.

Co roku jesteśmy ostrzegani w mediach, by nie kupować produktów spożywczych w przydrożnych kramach – jedzenie wystawione na poboczach tras jest bowiem zapewne skażone metalami ciężkimi. Nowe badania archeologiczne sugerują, że okolice niektórych rzymskich dróg były równie silnie zanieczyszczone.

Na odcinku starożytnej trasy odkrytej we wschodniej Belgii stężenie ołowiu i cynku kilkakrotnie przewyższyło regionalną średnią. Jako, że Rzymianie nie używali silników spalinowych, źródeł tego zanieczyszczenia można upatrywać w transporcie rud metali.Ołów podróżował też na statkach – i to nie tylko jako towar, ale i element wyposażenia. Wiązało się to z tym, że metal ten nie rdzewiał, co w oczach starożytnych marynarzy musiało być nie lada zaletą. Badania przeprowadzane przez archeologów na rzymskich wrakach wykazały, że ołowiu używano do produkcji kotwic, ciężarków, pieców, okucia wioseł i wzmacniania kadłuba. Tak wysokie stężenie tego toksycznego przecież metalu musiało fatalnie wpływać na zdrowie załogi. Co więcej, efekty powszechnego używania ołowiu przez starożytnych marynarzy są odczuwalne i dziś. Jak się okazało po wnikliwej analizie, duże ilości ołowiu w wodach portów w Aleksandrii i Saidzie nie są efektem współczesnej działalności przemysłowej, jak początkowo przypuszczano, lecz pochodzą z warstw rzymskich; w Aleksandrii stężenie tego metalu jest wciąż dwa razy wyższe, niż we współczesnych portach przemysłowych. Łowiąc ryby w okolicy swojego miasta, mieszkańcy Aleksandrii zatruwają się ołowiem przywiezionym do portu blisko 2000 lat temu.

Łyk ołowiu

Ołów był obecny nie tylko w życiu marynarzy i mieszkańców miast portowych, lecz każdego obywatela Imperium. Metal ten był bowiem również wykorzystywany do produkcji rur, używanych później w wodociągach, jak i naczyń. Jest to o tyle ciekawe, że już Witruwiusz pisał o szkodliwości takich zwyczajów „Woda płynąca przez gliniane rury jest zdrowsza niż ta przepuszczona przez ołów. Można rzec nawet więcej – że woda z ołowiu jest szkodliwa…Prawdziwość tego stwierdzenia można potwierdzić obserwując ludzi pracujących z owym metalem, którzy są bardzo bladzi”. Uwagi te zapewne zignorowano, jako bezpodstawne czarnowidztwo naukowca.Nawet jeśli ktoś nie używał wodociągów z ołowianymi rurami, pił ów metal w winie. Trunek ten był bowiem konserwowany i cukrzony przy użyciu substancji takich jak sapa czy defrutum – to jest gęstych, słodkich soków z winogron, gotowanych w ołowianych garnuszkach, których dodawano w proporcji jeden do pięćdziesięciu części wina. Szacuje się, że pijąc litr takiego wina dziennie przez rok – co dla starożytnych, którzy używali tego trunku zamiast wody, nie byłoby niezwykłym wyczynem – trafilibyśmy do szpitala z ostrym zatruciem ołowiowym. Stan ten prowadził do bezpłodności i szaleństwa, a czasem nawet śmierci. Skalę problemu ilustruje szkielet znaleziony w Pompejach, którego kości zawierały blisko dwa razy więcej ołowiu, niż u współczesnego człowieka, i blisko trzydzieści razy więcej niż u mieszkającego na wsi antycznego Greka.Ołów był również ważnym komponentem rzymskich kosmetyków – czerwony tlenek ołowiu (tzw. minia ołowiowa) używany był jako róż, a biały węglan ołowiu (inaczej cerusyt) stanowił bazę dla pudrów. Przepis na taki makijaż podaje w jednym z wierszy Owidiusz, zapewniając, że uczyni on twarz każdej niewiasty atrakcyjniejszą. Mało tego – niektórzy rzymscy lekarze zalecali niektóre związki ołowiu jako środek antykoncepcyjny! Dziś wiemy, że takie zabiegi musiały mieć poważne konsekwencje dla zdrowia.

Trujemy się dalej

Łatwo się użalać nad Rzymianami – dziś wszakże doskonale wiemy, że ołów jest silnie trujący, i staramy się go unikać. Nadal jednak popełniamy ten sam błąd, co starożytni – sami otaczamy się substancjami, które są niebezpieczne dla zdrowia. Jest to tym bardziej godne pożałowania, że, w przeciwieństwie do Rzymian, mamy do dyspozycji naukę, która pozwala zidentyfikować niebezpieczne materiały.Według amerykańskiej Environmental Protection Agency, (odpowiednik Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska) 232 różnych toksycznych substancji zostało odkrytych w krwi pępowinowej noworodków, co jest wyraźnym dowodem na to, że żyjemy w niezdrowych warunkach. Mleko matek przebadanych w Niemczech okazało się tak silnie skażone, że gdyby było produktem spożywczym, nie zostałoby dopuszczone do sprzedaży. Michael Braungart i William McDonough, autorzy książki Cradle to Cradle, opisującej między innymi grzechy współczesnej architektury, ostrzegają, że trujące substancje wchodzą do naszego organizmu przy każdym wdechu – ponoć tylko pięćdziesiąt z kilkuset substancji używanych do produkcji farb zostało uznanych za w pełni bezpiecznych dla zdrowia.

Niektórzy badacze starożytności, tacy jak J. Nriagu, przypuszczali, że zatrucie wszechobecnym ołowiem walnie przyczyniło się do upadku Imperium – otoczeni tym szkodliwym metalem Rzymianie mieli podupadać na zdrowiu, tracić płodność i rozum. Ciężko stwierdzić, jaki dokładnie wpływ miał ołów na stan cesarstwa, ale z pewnością odbił się on na zdrowiu wielu ich obywateli. Mało tego, zalegające w wielu miejscach koncentracje wydobytych przez nich toksycznych metali zatruwają ludzi też i dziś. Powinna być to lekcja i dla nas – oby archeolodzy przyszłości nie musieli się zastanawiać, jaki wpływ na upadek cywilizacji XXI wieku miały trujące farby i plastiki.
J. Szamałek

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 37

Dodaj komentarz »
  1. Pan Szamałek
    Niezależnie od dyskusji doceniam Pana za ten tekst w obu częściach. Pańska powaga i odpowiedzialność odbiegają daleko od tego, co prezentują niektóre sąsiednie blogi, a nawet komentatorzy polityczni. Doceniam przede wszystkim to, że zostawia Pan pole do własnych przemyśleń i nie wciska jednoznacznych ocen według swoich wyobrażeń. Czym innym jest nawet najbardziej drastyczny komentarz, kontrowany natychmiast przez 20, którzy wiedzą lepiej, a czym innym wyważony artykuł. Moje uznanie.

    P.S. Jedno pytanie: Czy istniało już wtedy pojęcie naukowca, czy tylko filozofa?

  2. dobra notka 🙂

  3. Tylko jedna uwaga – ołów jako metal dosyć szybko osiada w mułach przydennych. Twierdzenie, że mieszkańcy Aleksandrii do dzisiaj trują się ołowiem naniesionym w czasach rzymskich ma być może znamiona prawdopodobieństwa, ale sugerowałbym dokładniejsze badania przed wygłoszeniem tak daleko idących tez.
    Czyżbym widział użycie mojego artykułu? Bardzo mi miło 🙂

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. @ Vera, Petroniusz – cieszę się, że wpis przypadł Państwu do gustu. Mogę chyba teraz zdradzić, że początkowo chciałem go opublikować w jakimś papierowym czasopismie – ale żaden z tytułów, do których się zwróciłem, nie wyraził zainteresowania…

  6. @ Maciej Paprocki:

    Witam serdecznie na blogu!

    Jeśli chodzi o ołów w porcie Aleksandrii, to posiłkowałem się tu cudzymi badaniami. Nie pamiętam, czy kwestia opadania ołowiu była tam poruszona. Myślę, że tu powinien wypowiedzieć się raczej fizyk, niż archeolog.

    Przyznam, że nie pamiętam, żebym przy pisaniu tego tekstu natknął się na Pana artykuł. Mógłby Pan zdradzić tytuł tej publikacji, a najlepiej, jeśli to możliwe, podał link do niej?

    Pozdrawiam,

  7. Ależ proszę bardzo 🙂 Cieszę się, że ktoś jeszcze interesuje się kwestią ołowiu w czasach rzymskich. Artykuł, o którym mówię, ukazał się w 3 numerze czasopisma internetowego „Starożytności” parę tygodni temu. http://starozytnosci.pl/index.php?action=spist3
    Zasugerowałem, że Pan z niego korzystał, ponieważ poruszył Pan niemal dokładnie te same zagadnienia co ja (w tym kwestię defrutum, o którym w kontekście skażenia ołowiem w Polsce wcale się nie pisze). Jeśli Sobie Pan życzy, mogę przesłać artykuł mailowo. Tym bardziej jest mi miło, że doszedł Pan do podobnych wniosków – to utwierdza mnie w przekonaniu, że warto kontynuować badania.

  8. Ten wpis przygotowałem daaaawno temu (coś koło roku), więc kiedy przeprowadzałem kwerendę, Pańska praca nie została jeszcze opublikowana. A szkoda, bo na pewno bym się mógł jeszcze czegoś od Pana dowiedzieć! Będzie mi bardzo miło, jeśli prześle mi Pan swój tekst; mój adres to jks49[małpa]cam.ac.uk.

  9. Ja także pracowałem nad tym tematem w zeszłym roku (przypadek? 🙂 ), jednak wskutek pewnych przestojów tekst wyszedł dopiero teraz. Przesyłam tekst i życzę przyjemnej lektury. Pozdrawiam,
    MP

  10. Pan Szamałek
    To bardzo smutne, co Pan pisze. Nikt nie chciał tego drukować. To ma już nawet symboliczne a nie tylko lokalne znaczenie. Strach przed odpowiedzialnością?
    A przecież sprawa jest znana od lat. Do Pańskich uwag powinno się dodać jeszcze zatrucie spowodowane wydobyciem ołowiu w kopalniach na Krecie czy ślady popiołów i pierwiastków ciężkich znajdywane w lodowcach Grenlandii.
    Inna sprawa, że korzystanie z ołowianych rur wodociągowych nie skończyło się razem z Cesarstwem Rzymskim. Chyba dopiero w XIX wieku. Tak z pamięci: W Hamburgu wymieniano je po I Wojnie.
    Ciekaw jestem, czy przegląd historyczny znaleźć można w artykule p. Paprockiego.

  11. Jest fajny akapit w Quo Vadis (cytuje z pamieci) kiedy Seneca, pijac wode z fontanny, skomentowal, ze na uczcie u Nerona zawsze istnieje obawa, ze moze byc otruty, ale tu, woda w publicznego zrodla, musi byc czysta, bo Neron nie powazylby sie zatruc wody w calym Rzymie. No coz, w swietle tego co teraz wiemy, wodzie w fontannie tez niczego nie brakowalo.
    Nie wiem, czy samo picie wody przyczynilo sie do olowicy u Rzymian, czy inne zrodla, jak na przyklad olowiane, czy bielone garnki. Rzymianie, produkujac defrutum, czy pozniej sape, uzywali wlasnie takch garnkow. Stezenie octanu olowiu musialo byc nieliche.
    Chce tez przypomnic, ze wlasnie octan olowiu, zwany niekiedy olowianym cukrem, byl jednym z pierwszych sztucznych slodzikow. Mniam 🙂 Jedna z przyczyn przedwczesnej smierci Beethovena miala byc olowica, ktorej kompozytor nabawil sie pijac duze ilosci skazonego wina, ktore jak wiadomo, lubil.

    Zatrucie olowiem jest wskazywane jako jedna z przyczyn fatalnego zakonczenia ekspedycji Sir J. Franklina w celu odkrycia przejscia polnocno-zachodniego (wadliwie lutowane puszki i olowiana aparatura do destylacji morskiej wody).

    A prace odrzucane przez powazne (?) pisma, jako nienadajace sie do druku? Musza byc ich setki, ba tysiace! Przypomne tylko jedna, o ktorej zawsze opowiadalem w szkole, przy okazji historii fizyki i uprzedzen autorytetow w stosunku do, zdawac by sie moglo, dyletantow i innych (rasowo).
    Satyendra Nath Bose, hinduski fizyk i matematyk, samouk – zadra w oku uczonych profesorow uniwersyteckich, a przy tym Hindus, wyprowadzil wzor Plancka na promieniowanie bez odwolywania sie do fizyki klasycznej, stwarzajac podstawy nowoczesnej statystyki kwantowej. Nikt nie chcial tego zamiescic. Zdesperowany Bose napisal do Einsteina, ktory prace przetlumaczyl na niemiecki i zamiescil w Zeitschrift für Physik, dodajac pewne rzeczy od siebie. I tak powstala statystyka Bosego – Einsteina, bosony i w koncu piaty stan skupienia materii.

  12. gratuluje, cz.II jeszcze lepsza, co widac po reakcjach, lol

  13. niedawno widzialem zdjecie kolejki na czumulungme(mount everest);
    helikoptery wysadzaja tabuny turystow w ostatniej bazie
    (skad blizej niz z morskiego oka na giewont) no i wszyscy(w tym chromi i slepi)
    wspinaja sie na szyczyt;
    najwiekszy problem(poza zatloczeniem: niejedna/en zlecial juz w przepasc,
    li tylko dlatego, ze sie potknal o gire poprzednika) to : smieci;
    ale juz nasi naukowcy pracuja nad rozwiazaniem problemu
    i projektuja specjalnym helikopter toaletowy z bateria klozetow;
    bedzie on fruwal nad szczytem i proponowal kazdemu
    (bo w nepalu tez jest juz demokracja) – oczywiscie odplatnie – swe uslugi.

  14. Hmmm… Sztuka Antyku bez sztuki? A gdzie płaskorzeźby przedstawiające wyłapywanie zwierząt na potrzeby widowisk? Gdzie posąg umierającego Rzymianina po zatruciu ołowiem? A ceramika z karawaną na trasie kopalnia-huta?
    .
    Co do meritum to pozwolę się nie zgodzić. Jest mi raczej obojętne ile konserwantów ma żywność którą spożywam gdyż wiem że gdyby nie ta chemia już 10 razy przekręciłbym się na salmonellozę czy inne świństwo. Rozmawia dwóch prehistorycznych maczugowców: -Jemy zdrową żywność, pijemy czystą wodę, oddychamy świeżym powietrzem… -W takim razie dlaczego żyjemy średnio 20 lat?
    .
    Ale nauczony doświadczeniem z dawnego wpisu kiedy to większość wypowiadających się forumowiczów orzekła autorytatywnie że Korea to jeden wielki obóz zagłady że tylko stosy czaszek i nic więcej, nie mam zamiaru podważać zdania większości. Dla mnie każda jednomyślność jest z automatu podejrzana, nic na to nie poradzę.
    Pozdrawiam.

  15. Ja akurat mieszkam w okolicy przemysłowego wydobycia i przetwarzania rudy cynku i ołowiu, więc mogę się podzielić swoimi spostrzeżeniami na ten temat. Mam kilku znajomych, a nawet kogoś w rodzinie u których wypływ ołowiu objawił się w defektach genetycznych potomstwa (tak przynajmniej zinterpretowali to lekarze). Zaznaczam, że nie są to badania statystyczne, a jeno przypuszczenia, ponieważ większość ma jednak zdrowe dzieci i sami dożywają mojego wieku, pomimo pracy w miejscach przetwarzających rudy cynku i ołowiu.
    Ołów jako minerał i metal był istotnie uzyskiwany jakby przy okazji i nie tylko starożytni głowili się nad jego wykorzystaniem komercyjnym, a więc chodziło zawsze o zarobek. Największym skandalem wszech czasów było dodawanie środków przeciwstukowych na bazie ołowiu do paliw silników spalinowych. Nie było takiej potrzeby, wystarczyło produkować trochę droższe głowice cylindrów, które wytrzymywałyby spalanie paliwa bez tych trujących dodatków, ale po pierwsze: takie głowice podrażałyby produkcję i sprzedaż, a po drugie: coś trzeba było zrobić z tym ołowiem.
    Ogłaszam więc konkurs na wytypowanie minerału lub materiału, którego nie potrzebujemy tak naprawdę, ale jest wytwarzany przemysłowo jako produkt uboczny.
    Nie bądźmy głupsi o Rzymian i bardziej chciwi od lobby paliwowo-górniczego.
    Pozdro

  16. mam nadzieje, ze nikogo powyzszym wpisem nie urazilem;
    moja s.p. ciotka powiedziala krotko, po dluzszej salonowej dyskusji na temat slon a sprawa polska i kto sie dla niej najbardziej zasluzyl – slawoj – skladkowski;
    polecam wszystkim wedrowke wzdluz limesu; bylej granicy rzymsko – germanskiej;
    wszedzie gdzie sie tylko da, funcjonujace do dzisiaj z malymi technicznymi zmianami
    (n.p. rur z olowiu juz nie ma)!, wodociagi; miasta buduje sie najchetniej w poblizu cieplych zrodel…
    gdzies, niedaleko trewiru, jest taki akwedukt, podejdz jak najblizej i dotknij reka powierzchni; dwa tysiace lat i stoi jakby nigdy nic, a gora plynie nie tylko woda, ale i
    barka na niej…
    tryumf rzymu polegal wiecej na kielniach, niz na mieczach legionow.
    salve

  17. @Śleper
    Owszem, była taka potrzeba. Chodziło o rywalizację między Fordem a General Motors. Koncern chemiczny Dupont opracował etylinę a na stacjach Shell zaprzestano sprzedaży innych benzyn niż etylina właśnie. Świadomi konsekwencji użytkownicy zaczęli kupować samochody GM. W ten sposób pod koniec lat 20-tych GM pokonał Forda. A żeby ludzie się nie burzyli, sam Dupont zlecił „niezależne badania” które potwierdziły nieszkodliwość płynu etylowego dodawanego do benzyny.
    .
    Co ciekawe istnienie państwa komunistycznego w niczym nie zmieniło sytuacji. Na początku lat 30-tych Związek Radziecki hurtem wykupił licencje motoryzacyjne w USA, chociaż była alternatywa. Motoryzacja niemiecka rozwijała się bez użycia etyliny więc licencje na silniki benzynowe można było kupić w Niemczech.

  18. Swego czasu czytałem o badaniach nad wpływem metali ciężkich na zdrowie dzieci. Materiały na temat Śląska częściowo utajniono, ze względu na ich spektakularną wymowę.

    W Polsce średnia wad genetycznych u dzieci wynosiła 1% populacji.
    Na Śląsku powyżej 2%, w okolicach Blachowni i Czeladzi prawie 5%…..
    Przy czym, zdiagnozować można było jedynie ołowicę, kadmoza i parę innych chorób, było niemierzalnych ze względu na brak odpowiedniej aparatury. Dane były chyba publikowane w „Przeglądzie kryminologicznym, kryminalistycznym i penitencjarnym” w końcówce lat siedemdziesiątych?

    Ps.
    Było też coś na temat miedzi.
    O szkodliwości naczyń miedzianych na zdrowie ludzi przyrządzających w nich posiłki….

  19. witek_w11 3 czerwca o godz. 3:12
    „Świadomi konsekwencji użytkownicy zaczęli kupować samochody GM. W ten sposób pod koniec lat 20-tych GM pokonał Forda.”
    Niestety jak dla mnie to było o wiele za szybko. Powody sukcesu GM w rywalizacji z Fordem w dekadzie lat dwudziestych są raczej dobrze znane i wielokrotnie opisane. Wprowadzenie do sprzedaży benzyny z dodatkami przeciwstukowymi mogło dopomóc raczej w sprzedaży samochodów Forda, gdyż w nich do rozruchu silnika dłużej niż w autach GM stosowano zakręcenie korbą. Co jak wiadomo kończyć się może nawet złamaniem ręki w najgorszym przypadku. Nie rozumiem zatem mechanizmu opisanego przez witek_w11.

  20. Śleper 2 czerwca o godz. 22:33
    „Nie było takiej potrzeby, wystarczyło produkować trochę droższe głowice cylindrów, które wytrzymywałyby spalanie paliwa bez tych trujących dodatków”
    Grubsze ścianki, no nie?
    Oczywiście, że chodziło o koszta, ale zaproponowana przez Ślepera droga jest bardzo oryginalna. 😉
    Zamiast robić to, o czym już wtedy wiedziano, że jest bardziej eleganckim i lepszym dla środowiska rozwiązaniem, a mianowicie inaczej produkować inną benzynę oraz stosować inne do niej dodatki, zdecydowano się na drogę na skróty i zastosowano czteroetylek ołowiu dlatego, że powstałe paliwo było najtańszym sposobem uniknięcia spalania stukowego.

  21. „Co roku jesteśmy ostrzegani w mediach, by nie kupować produktów spożywczych w przydrożnych kramach – jedzenie wystawione na poboczach tras jest bowiem zapewne skażone metalami ciężkimi.”
    Ale w Europie bodajże od 2005 roku już chyba nieco mniej…no chyba, że i w oleju napędowym są jakieś metale ciężkie…

  22. „już Witruwiusz pisał”
    Ale jako architekt czy sam przestał stosować?

  23. „ołowiu używano do (…) wzmacniania kadłuba”
    Chyba aby tak „wzmocnionego” kadłuba świdraki nie zeżarły, bo inaczej ołów to miękki metal.

  24. Ołowiane rury wodociągowe we wrocławskich mieszkaniach przetrwały jeszcze co najmniej do lat dziewięćdziesiątych zeszłego wieku, bo sam je tam wtedy widziałem. A w ziemi to ho, ho, pewnie i do dziasiaj.

  25. @zza kałuży
    Nie piszemy post pod postem. Jest wolny dzień, koleżanka się z flaszką dobija a ja czekam przy laptopie kiedy będę mógł Panu odpisać.
    .
    Uff.. do szkoły samochodowej uczęszczałem kilkadziesiąt lat temu i nie ukończyłem więc mam wykształcenie podstawowe ale doskonale wiem że z punktu widzenia użycia substancji przeciwstukowych nie ma żadnego znaczenia czy silnik benzynowy uruchamiamy silnikiem elektrycznym (rozrusznikiem) czy kręcimy korbą czy też ciągamy się furmanką. Chodzi o zminimalizowanie objętości komory sprężania aby była jak najbliższa idealnej wartości zero. Problem w tym że w pewnym momencie następuje wybuch mieszanki paliwowo-powietrznej (stuk) więc żeby go nie było przy jak najmniejszej objętości komory sprężania, stosujemy substancje przeciwstukowe. W Wikipedii jest fajny wpis w temacie.
    http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Arodki_przeciwstukowe
    Samochody Forda zapewne mogły jeździć na etylinie ale spalały tyle paliwa co przy jeździe na czystej benzynie czyli były nieekonomiczne, czego nie rekompensowało tańsze paliwo bez dodatków gdyż stacje Shell zaprzestały jego sprzedaży. Co do użycia rozruszników przez GM to przyznaję się do niewiedzy w temacie ale tak czy siak nieporównywalnie łatwiej wdrożyć produkcję takiego podzespołu niż przekonstruowywać cały silnik.
    .
    „Oczywiście, że chodziło o koszta, ale zaproponowana przez Ślepera droga jest bardzo oryginalna. ;-)”.
    Ależ wcale nie. W XIX wieku testowano różne konstrukcje silników spalinowych tudzież różne paliwa: kombinacji było od groma ale większość z nich nie przetrwała próby czasu.
    Jednym ze sposobów radzenia sobie z efektem stukowym było… jego wykorzystanie. W ten sposób powstał silnik wysokoprężny. Oczywiście do dzisiaj rozwijamy silniki wysokoprężne na olej napędowy ale na początku XX wieku nie było to jeszcze przesądzone.
    .
    „Ale w Europie bodajże od 2005 roku już chyba nieco mniej…”
    Naprawdę nie zdaje Pan sobie sprawy ile w dalszym ciągu jest na rynku paliwa ściąganego nielegalnie zza wschodniej granicy. Co prawda to już nie jest ten bandytyzm z lat 90-tych ale…
    .
    „Ale jako architekt czy sam przestał stosować?”
    Zarzut chybiony: gdyby był właścicielem konsorcjum budowlanego to tak, jako architekt nie koniecznie.
    .
    „Chyba aby tak „wzmocnionego” kadłuba świdraki nie zeżarły, bo inaczej ołów to miękki metal.”
    Używano jako balastu, głównie na jednostkach wojennych.
    .
    „Ołowiane rury wodociągowe we wrocławskich mieszkaniach przetrwały jeszcze co najmniej do lat dziewięćdziesiątych zeszłego wieku, bo sam je tam wtedy widziałem. A w ziemi to ho, ho, pewnie i do dziasiaj.”
    To akurat jest prawdą. Możliwe że od lat sam piję taką wodę chociaż nie doszedłem co gdzie płynie. I wolę nie wiedzieć.
    .
    Pozdrawiam.

  26. Wrocław jako jedyne miasto w Polsce, miał system do ozonowania wody- chyba poniemiecka jeszcze instalacja….
    Gdzieś mi się ta informacja o oczy obiła.
    Tak że, nie wiecie co pijecie…

  27. Ołowiane rury wodociągowe nie były źródłem zatrucia ołowiem ani w Rzymie, ani nigdzie indziej w póóniejszych czasach.
    Woda doprowadzana do Rzymu płynęła z daleka kamiennymi akweduktami i drewnianymi rurami, dopiero końcowe instalacje sanitarne i fontanny wyposażone były w rury z tego metalu. Takie rury już po krótkim czasie pokrywają się od środka kamieniem (osadem węglanu wapnia), króry skutecznie zapobiega kontaktowi wody z metalem. Jeśli woda jest bardzo miękka lub kwaśna, to sytuacja może być gorsza. Armatura mosiężna przy długim kontakcie z wodą też może ją „wzbogacać” w ołów. Naczynia cynowe zawierały również domieszki ołowiu, nie brakowało ich w glazurze naczyń ceramicznych…
    Ja bym odradzał kupowanie grzybów od zbieraczy na poboczach niektórych dróg. I to nie ze względu na ruch samochodowy na tych drogach, a na sąsiedztwo tych dróg – poligony wojskowe, gdzie te grzyby zostały zebrane.
    Grzyby bardzo lubią gromadzić a to kadm, a to ołów, a to czarnobylskie polonium i cez – zwłaszcza podgrzybki.

  28. nota bene:
    niewolnik w atenskiej kopalni srebra(uboczny produkt: olow) zyl z reguly jeden rok,
    a ginal nie tyle z przepracowania, co zatrucia.

  29. @byk
    Sławomirski też zginął. Ostre zatrucie poglądowo-ideologiczne.
    Jak Pan widzi i bez ołowiu się to zdarza.

  30. @vera:
    bingo; za jakie cwierc wieku, kiedy wreszcie przestanie decydowac homo sapiens,
    a wladze przejma ostatecznie maszyny liczace(i kto wie, czy nie te ojca rydzyka, chociaz persowie i chinczycy,niezle sie stawiaja, tak, ze byc moze dojdzie nawet do dogrywki, a moze nawet do rzutow karnych, konfucjanie kontra katolicy???)
    zateskni pani za starym, dobrym @slawomirskim…

  31. Tobermory 8 czerwca o godz. 14:01
    „Ołowiane rury wodociągowe nie były źródłem zatrucia ołowiem ani w Rzymie, ani nigdzie indziej w póóniejszych czasach.”
    Uf, jak to dobrze, że wreszcie jest definitywna opinia.

    „Woda doprowadzana do Rzymu płynęła z daleka kamiennymi akweduktami i drewnianymi rurami, dopiero końcowe instalacje sanitarne i fontanny wyposażone były w rury z tego metalu.”
    Znane są przejścia pod rzekami wykonane z rur ołowianych. Akwedukty oraz zbiorniki na wodę tez były wykładane ołowiem. Nie twierdzę apodyktycznie, że wszystkie. Rury wykonane z innych niż ołów materiałów też bywały łączone ołowiem.

    „Takie rury już po krótkim czasie pokrywają się od środka kamieniem (osadem węglanu wapnia), króry skutecznie zapobiega kontaktowi wody z metalem.”
    Ponieważ byłem przy wymianie ołowianych rur w moim domu więc wiem jak nierównomierne jest takie pokrycie i jak miękkie są takie rury. Nieprawdopodobnym jest oczywiście odkruszanie się warstwy kamienia w róznych miejscach rury i różnym czasie pod wpływem temperatury i odkształceń mechanicznych. To zjawisko po prostu nie występuje a kamień izoluje nieprzenikalną dla ołowiu warstwą wnetrze rury.

    „Jeśli woda jest bardzo miękka lub kwaśna, to sytuacja może być gorsza.”
    Czy nie warto byłoby zatem upewnić się jakie było pH wody w takim np. Rzymie? A w innych miastach?

    O ile pamietam to kilka lat temu w Washingtonie, DC była wielka awantura na ten właśnie temat. Woda zamiast jakoby zwiekszających ryzyko zachorowania na raka dodatków chloru zaczęła być odkażana chloraminą. Która właśnie przyczyniła się do zwiekszenia zawartości ołowiu w wodzie pitnej.

  32. witek_w11 7 czerwca o godz. 10:27
    „Nie piszemy post pod postem.”
    Przepraszam, nie wiedziałem o istnieniu takiej reguły.
    Na moje usprawiedliwienie zwracam uprzejmie uwagę, że nie jest koniecznym odpowiadanie na komentarze pod cudzymi postami.
    Praca w dużym zespole nad wieloma sprawami na raz czyni zwyczaj zbiorczego odpowiadania i poruszania wielu tematów w jednym emailu furtką do obłędu.

    „Uff.. do szkoły samochodowej uczęszczałem kilkadziesiąt lat temu i nie ukończyłem więc mam wykształcenie podstawowe ale doskonale wiem że z punktu widzenia użycia substancji przeciwstukowych nie ma żadnego znaczenia czy silnik benzynowy uruchamiamy silnikiem elektrycznym (rozrusznikiem) czy kręcimy korbą czy też ciągamy się furmanką.”
    Uff, absolutnie nie mam zamiaru udawać, że znam się na silnikach samochodowych. Pisząc to patrzę na staruteńkie wydanie „Internal Combustion Engines and Air Pollution” które niestety stanowi całe moje kompendium wiedzy na temat spalania stukowego i historii zmian w składzie i metodach produkcji benzyny. W pracy kiedyś zmuszono nas do wzięcia tego kursu aby „projektanci elektroniki samochodowej mieli choćby blade pojęcie jak pracuje silnik”.

    „ale doskonale wiem że z punktu widzenia użycia substancji przeciwstukowych nie ma żadnego znaczenia czy silnik benzynowy uruchamiamy silnikiem elektrycznym (rozrusznikiem) czy kręcimy korbą czy też ciągamy się furmanką.”
    Całkiem to być może. Nieśmiało przypominam, że rozmawiamy o samochodach z lat dwudziestych. Prawie dokładnie rok temu, gdy zapalałem korbą Forda T kolegi z pracy, właśnie od niego dowiedziałem się, że humory silnika w tym autku wyraźnie zależały zarówno od bogactwa mieszanki jak i liczby oktanowej benzyny. On z doswiadczenia jakoś łączył spalanie stukowe z tzw. „backfire”. Przyznam się, że nie zastanawiałem sie jakoś czy to ma sens, czy też ponieważ oba wybuchy odbywają się zasadniczo w róznych geograficznie miejscach silnika może coś je łączyć – poza naszym brakiem kontroli samego zjawiska.

    „były nieekonomiczne, czego nie rekompensowało tańsze paliwo bez dodatków gdyż stacje Shell zaprzestały jego sprzedaży.”
    Bardzo to być może. Ja jednak „od zawsze” czytałem, że to geniusz pana Sloana był odpowiedzialny za zwycięstwo GM nad Fordem.

    „Ależ wcale nie. W XIX wieku testowano różne konstrukcje silników spalinowych”
    Common rail też wtedy, oczywiście zupełnie planowo, wymyślili?

    „Zarzut chybiony: gdyby był właścicielem konsorcjum budowlanego to tak, jako architekt nie koniecznie.”
    „Na internecie pisze”, że Wituwiusz „zalecał” stosowanie ołowiu do budowy rur nawet po własnych ostrzeżeniach przed jego szkodliwością.

    *Chyba aby tak „wzmocnionego” kadłuba świdraki nie zeżarły, bo inaczej ołów to miękki metal.
    Używano jako balastu, głównie na jednostkach wojennych.*
    Autor użył sformułowania o „wzmacnianiu kadłuba”. Wątpię, chociaż może tak myśleli Rzymianie, aby stosunkowo cienkie, zwwnetrzne pokrycie kadłuba ołowianą blachą mogło ten kadłub „wzmocnić”. Myślę raczej, że obijamie kadłubów ołowiem miało zabezpieczyć drewno przed świdrakami.
    Naromiast muszę sie zgodzić z panem, że koncept wzmacniania kadłuba przez dodwanie ołowianego balastu jest nowatorski. Kiedyś pomagałem w remoncie kadłuba dużego jachtu, który „rozpękł się był” dokładnie na linii spojenia kila z resztą kadłuba. Widocznie tamten balast nie wiedział, że ma wzmacniać.

    Pozdrawiam.

  33. kochani, podstawowym materialem do produkcji rur byla wtedy(IR )jak i dzisiaj…glina;
    olow byl zbyt cenny i w ogole wszelkie metale, ktorych to zasobow wyczerpanie niezle sie do upadku cesarstwa rzymskiego przyczynlo…

  34. @zza kałuży

    „Na moje usprawiedliwienie zwracam uprzejmie uwagę, że nie jest koniecznym odpowiadanie na komentarze pod cudzymi postami.”
    Przyjmuję zarówno uwagę jak i usprawiedliwienie.
    .
    „Praca w dużym zespole[…]”
    No bez przesady, do tysiąca postów pod bieżącym tematem to w Sztuce Antyku nam jeszcze niestety trochę brakuje. Dlatego proszę jednak aby Szanowny Pan zbyt szybko owej furtki do obłędu nie przekroczył.
    .
    „[…]gdy zapalałem korbą Forda T kolegi z pracy[…]”
    To już chwyt poniżej pasa, ma Pan na tyle pojęcia że nie tylko do silnika Forda T należy nalać benzynę o odpowiedniej liczbie oktanowej ale do KAŻDEGO silnika benzynowego. Zapewne pamięta Pan jak za komuny szlifowano tłoki silników samochodów jeżdżących na etylinę 92 (żółtą) aby zwiększyć komorę sprężania a tym samym zmniejszyć stopień sprężania. Taki silnik stawał się mniej ekonomiczny ale za to można było jeździć na tańszej i częściej dostępnej etylinie 78 (niebieskiej). Gdyby nalać e78 do niespreparowanego silnika na e92 to taki silnik stałby się baaaardzo humorzasty. Poza tym problemy Pańskiego kolegi z tym samochodem mogą być właśnie pokłosiem tego co napisałem wcześniej i dzisiaj może być problem z doborem odpowiedniego paliwa do niego. Pamięta Pan może jakie konkretnie paliwo tankował ten samochód? Wcale nie zdziwiłbym się gdyby ekstrakcyjną, chociaż oczywiście mogę się mylić.
    .
    „Ja jednak „od zawsze” czytałem, że to geniusz pana Sloana[…]”
    Oczywiście!!!! Ten geniusz polegał (głównie) na zmontowaniu genialnej spółki GM-Dupont-Shell.
    .
    „Common rail też wtedy, oczywiście zupełnie planowo, wymyślili?”
    Tego zupełnie nie rozumiem: podkreśla Pan przypadkowość odkryć naukowych, neguje planowość programów eksperymentalno-wdrożeniowych, czy jednak dokonuje samokrytyki swojej polemiki z postem @Ślepera?
    .
    „„Na internecie pisze”, że Wituwiusz „zalecał” stosowanie ołowiu do budowy rur nawet po własnych ostrzeżeniach przed jego szkodliwością.”
    Gdybym ja się przejmował co o mnie na internacie pisze, musiałbym się dawno powiesić. O linkę poproszę. Oczywiście do architekta nie do wieszania.
    .
    Co do kadłubów to nie spotkałem się żeby w starożytności obijano blachą, jeżeli to raczej sporadycznie. O tyle to wątpliwe że ówczesne krążowniki permanentnie stacjonowały na lądzie więc ich szuranie po plaży złuszczyłoby miękką blachę. Chodziło że pod względem ilościowym (masowym) najwięcej ołowiu na okrętach znajdowało się w charakterze balastu a z artykułu wynika że do skażeń dochodziło w procesie transportowo-produkcyjnym. Im więcej produkowano ołowiu, w tym przypadku na balast, tym większe skażenie. Czy w tym jachcie o którym Pan wspomina balast nie był przypadkiem umieszczony w płetwie kilowej? Bo jeśli tak to słaby związek ze starożytnym szkutnictwem.
    .
    Pozdrawiam.

  35. oczywiscie, ze statki mialy dzioby z blachy, ale te wojenne,
    bo taranowanie to jedna z lepszych metod pokonania przeciwnika;
    tarany te zreszta byly czesto ruchome i instalowano je dopiero przed walka
    @zza kaluzy skonczyl pewnie west point, wiec nie nalezy mu sie dziwic…

  36. byk 15 czerwca o godz. 22:40
    „oczywiscie, ze statki mialy dzioby z blachy, ale te wojenne,”
    Fajnie. Wojenne statki to okręty. Mamy w kilku językach dobrze rozwinietą terminologię w tym zakresie.

    „bo taranowanie to jedna z lepszych metod pokonania przeciwnika;”
    Różnie z tym bywało w rzymskich czasach. Raz taranowano, raz preferowano przerzucanie pomostu na pokład przeciwnika aby zamienić bitwę morską w bitwę lądową, raz uderzano tak aby nie przebić burtę ale raczej gwałtownie przechylić okręt przeciwnika a jeszcze indziej wolano zaatakować pod ostrym kątem do jego kadłuba. Ostatnie dwa sposoby służyły zranieniu lub kontuzjowaniu jak najwiekszej ilości wioslarzy i połamaniu ich wioseł. Po to, aby bitwę rozstrzygnąć za pomocą katapult.

    „tarany te zreszta byly czesto ruchome i instalowano je dopiero przed walka”
    To jest dla mnie nowość.

    „@zza kaluzy skonczyl pewnie west point, wiec nie nalezy mu sie dziwic…”
    Broń mnie panie Boże…ale jeżeli już to w przeciwieństwie do @byka korzystam z właściwych źródeł, o czym w nastepnym moim poście.

  37. witek_w11 15 czerwca o godz. 20:51
    „Co do kadłubów to nie spotkałem się żeby w starożytności obijano blachą, jeżeli to raczej sporadycznie.”

    https://darchive.mblwhoilibrary.org/bitstream/handle/1912/191/chapter%2011.pdf?sequence=20
    str. 212

    Dosyć wyraźnie pisze się tam o obijaniu ołowianą blachą kadłubów statków zarówno w czasach rzymskich jak i wczesniej i później. Co zresztą nie dziwi, bo Rzymianie, według tego co zapamietałem z lektur w czasach, gdy moja marynistyczna biblioteczka liczyła wiecej niż 2 tys. książek, nie zapisali się niczym szczególnym w dziejach szkutnictwa i raczej kopiowali a to greckie a to kartagińskie wzory.

    „O tyle to wątpliwe że ówczesne krążowniki permanentnie stacjonowały na lądzie więc ich szuranie po plaży złuszczyłoby miękką blachę.”
    Pewnie jakieś mniejsze krążowniki stacjonowały na plażach, ale wątpię aby była to wiekszość. Ciężko jest mi sobie wyobrazić wyciąganie na plażę okretu o wyporności 100 czy 200 ton. A podobno większe pięciorzędowce dochodziły nawet do 300.

    „Chodziło że pod względem ilościowym (masowym) najwięcej ołowiu na okrętach znajdowało się w charakterze balastu”
    Zabił mi tym pan ćwieka. Do tej pory sądziłem, że:
    1/ większość mniejszych jednostek nie miała stałego balastu, a funkcję balastu spełniał cięższy ładunek, np. kamienie młyńskie, żarna, amfory wypełnione winem, itp.
    2/ większe miały kadłuby obite wystarczająco ciężką ołowiana blachą plus kamienie balastowe
    No ale mogę się mylić i będę szukał innych źródeł niż moja pamięć.

  38. @zza kałuży
    Nie upieram się że w starożytności nie obijano blachami kadłubów tylko że nie słyszałem o czymś takim z wiarygodnych źródeł nawet w czasach gdy moja biblioteczka marynistyczna liczyła kilkanaście egzemplarzy gazet. Dziękuję za zalinkowanie ale niestety ono również mnie nie przekonuje gdyż nie potrafię przeczytać. Natomiast jeśli chodzi o balast ołowiany to napotykam się na takie info co i rusz, na przykład tutaj.
    http://kopalniawiedzy.pl/olow-starozytny-Rzym-neutrino-detekcja-neutrin-Istituto-Nazionale-di-Fisica-Nucleare,10167
    Jak widać daję Szanownemu Panu teksty w cywilizowanym języku i od razu z fotką.
    .
    „Ciężko jest mi sobie wyobrazić wyciąganie na plażę okretu o wyporności 100 czy 200 ton.”
    Doceniam potęgę Pańskiej wyobraźni więc nie będę się kłócić, tak czy siak zdarzały się sytuacje opanowania plażującej floty przez desant wroga (np. w czasie wojny peloponeskiej) więc coś jest na rzeczy.
    .
    „Fajnie. Wojenne statki to okręty. Mamy w kilku językach dobrze rozwinietą terminologię w tym zakresie.”
    Nie tylko Wikipedia
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Statek_wodny
    dopuszcza stosowanie terminu „statek” wobec okrętów.
    .
    „[..]nie zapisali się niczym szczególnym w dziejach szkutnictwa[…]”
    Hmmm… to może Rzymianie nie zapisali się niczym szczególnym również w dziejach oręża. Proszę spojrzeć na dowolne przedstawienie legionisty, nie ma sensu linkować: tarcza podprowadzona Iberom, celtycki miecz, grecki pancerz, galijski hełm…
    .
    Możliwe że trudno odtworzyć procesy eksploatacyjne ówczesnych okrętów gdyż kompletnych znalezisk niezbyt wiele i tamtejsze Westpointy nie miały tendencji do archiwizowania interesujących nas dzisiaj danych, najwyraźniej uważając takie rzeczy za oczywistą oczywistość.
    .
    „[…]raz uderzano tak aby nie przebić burtę ale raczej gwałtownie przechylić okręt przeciwnika[…]”
    No właśnie, z całym szacunkiem ale takie informacje uważam za czystą spekulację autora z którego zaczerpnął Pan wiedzę: najwyraźniej autor popuścił wodze fantazji i pchnął do druku swoje przypuszczenia jako pewnik. Taranowanie żeby przechylić i dziury nie zrobić, coś tu nie tak.

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*

 
css.php