Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Sztuka antyku - Starożytność jakiej nie znacie Sztuka antyku - Starożytność jakiej nie znacie Sztuka antyku - Starożytność jakiej nie znacie

5.09.2011
poniedziałek

Zemsta na głowie

5 września 2011, poniedziałek,

Dni Kaddafiego wydają się być policzone – jego armia jest w rozsypce, rebelianci kontrolują większość kraju, włącznie ze stolicą Libii, Trypolisem. Sam dyktator pozostaje na razie w ukryciu, jego przeciwnicy wyładowują więc złość na jego podobiznach. Parę dni temu świat obiegło zdjęcie wykonane tuż po zdobyciu rezydencji Bab al-Azizia, na którym zwycięzcy partyzanci depczą utrąconą, pozłacaną głowę Kaddafiego. Przypuszczam, że ta fotografia musiała zrobić wielke wrażenie na świecie arabskim, w którym uderzenie podeszwą buta jest uznawane za szczególnie obraźliwie i uwłaczające – o czym onegdaj prawie że na własnej skórze przekonał się George Bush Jr.

Czytając o losach tego portretu Kaddafiego, pomyślałem o innej rzeźbie – wykonanej z brązu głowie przedstawiającej cesarza Augusta, która znajduje się w zbiorach British Museum:

Źródło: Wikimedia; Fot. Aiwok

Stan zachowania tego portretu jest naprawdę świetny: powierzchnia, choć nieco zaśniedziała, jest gładka, pozbawiona jakichkolwiek śladów korozji czy rys. Delikatne, płytkie linie, przy pomocy których przedstawiono pojedyncze włosy, są nadal wyraźnie widoczne. Przed zębem czasu zachowały się nawet wykonane ze szkła i półszlachetnych kamieni oczy, co jest prawdziwym ewenementem – większość antycznych rzeźb z brązu straszy dziś pustymi oczodołami. Ciężko uwierzyć, że ta głowa Augusta ma blisko 2, 000 lat! Co sprawiło, że tak dobrze zachowała się ona do naszych czasów?

Najkrócej rzecz ujmując – nienawiść. Omawiana głowa Augusta nie została znaleziona bowiem w Rzymie, Atenach czy choćby Lyonie, ale w ruinach Meroe, starożytnego miasta położonego w północno-zachodnim Sudanie. Odkryto ją w trakcie wykopalisk na początku XX wieku – pod schodami prowadzącymi do lokalnej świątyni. Nietrudno się domyślić, że brązową głowę Augusta wykonano z myślą o innym miejscu – pozostaje zatem odpowiedzieć na pytanie, skąd się tam wzięła?

Odpowiedź na tę zagadkę można znaleźć w pismach greckiego geografa Strabona, który wspomina, że w latach dwudziestych I w. p.n.e. Rzymianie, którzy dopiero co przejęli kontrolę nad Egiptem od Ptolemeuszy, wdali się w konflikt z ludem Kuszytów, których głównym osiedlem było właśnie Meroe. Początkowo walki nie układały się po myśli żołnierzy Augusta – kuszycka królowa Amanikeszato wdarła się do górnego Egiptu, pokonała stacjonujący tam garnizon, a następnie „zniewoliła mieszkańców i obaliła rzeźby Cezara”. Wkrótce jednak Rzymianie przejęli inicjatywę i przeważyli nad Kuszytami, co zmusiło ich królową do zaproponowania pokoju, w ramach którego zarzekła się „uwolnić ludzi i zwrócić rzeźby” (Strabo XVII.54).

Pokuśmy się o rekonstrukcję losów głowy Augusta. Początkowo była ona częścią większej rzeźby, przedstawiającej całego cesarza; postawiono ją w jednym z miast górnego Egiptu po bitwie pod Akcjum, tj. ostatecznej porażce Kleopatry i Antoniusza. Niedługo potem statuę zniszczyły wojska Kuszytów – głowę odpiłowano od reszty ciała, a następnie zakopano pod stopniami świątyni – zapewne po to, by dać upust złości i nienawiści wobec cesarza, który był poza zasięgiem królowej Amanikeszato. Można przypuszczać, że umieszczenie portretu  Augusta pod schodami miało być dodatkową obrazą – w tym miejscu był bowiem symbolicznie deptany przez uczęszczających do świątyni Kuszytów. Choć po zawarciu pokoju z Rzymianami wiele rzeźb wróciło do Egiptu – ta jedna została w Meroe… i to dzięki temu zachowała się tak dobrze. Podczas gdy pozostałe rzeźby z brązu przedstawiające Augusta zostały przetopione bądź strzaskane na kawałki, zrabowana przez Kuszytów głowa przetrwała w piaskach Sudanu, ukryta przed stuleciami wojen, rabunków i burz piaskowych.

Zastanawiam się – co stanie się teraz z pozłacaną głową Kaddafiego? Czy rebelianci ją zniszczą? A może przekażą do jakiegoś muzeum? A może wrzucą ją do jakieś rowu, zakopią pod wejściem do meczetu – i w ten sposób zachowają ją dla przyszłych pokoleń, niczym mrówkę zatopioną w bursztyn?

J. Szamałek

PS (06.09.2011). Szanowni Czytelnicy! Wczoraj upłynął termin zgłaszania pomysłów na wpis w ramach blogowo-książkowego konkursu. Koniec końców dostałem tyle ciekawych sugestii, że nie byłem w stanie zdecydować się na którąkolwiek z nich. Postanowiłem zatem zrobić losowanie – w którym wygrała propozycja komentatora skrywającego się pod pseudonimem >>wielkopolanin<< (proszę o kontakt!), by napisać coś o świątyni na Eginie. Dziękuję pięknie za wszystkie zgłoszenia – postaram się odnieść do Państwa pomysłów w przyszłości. Pozdrawiam!


Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 24

Dodaj komentarz »
  1. Szanowny Autor zauwaza, jak ironicznie poprzez sprofanowania wizerunku Augusta, wlasnie dzieki temu tak swietnie zachowala sie glowa jego posagu.

    Warto wspomniec, ze swietnie zachowala sie takze podobizna kandeki Amaniszaketo, a co najwazniejsze – znajduje sie w … Polsce, w Muzeum Archeologicznym w Poznaniu. Link podaje tutaj:

    http://www.muzarp.poznan.pl/muzeum/muz_pol/nagaa.htm

    Warto byloby tez cos wiecej napisac o panstwie Kusz, ktore – jakby nie bylo – przetrwalo ponad tysiac lat na terenach obecnego Egiptu i Sudanu, przejmujac wiele cech kulturowych ze starozytnego Egitu, zachowujac jednak swoja wlasnosc tozsamosc. Kuszyci tez byli architektami piramid, choc w stylu innym od egipskich, natomiast iloscia pobili Egipcjan na glowe. Do dzis na terenie Sudanu doliczono sie ponad dwustu piramid.

    Ciekawostka tez jest to, ze wladcami panstwa Kusz byli zarowno kobiety, jak mezczyzni, w tym matka Amaniszaketo – Amanirenas. Byly to wladczynie w pelnym tego slowa znaczeniu, rzadzac samodzielnie, bez udzialu mezow. Legenda mowi, ze w obliczu jednej z takich „kandake” (pod ta nazwa znane byly krolowe panstwa Kusz), siedzaca na bojowym sloniu, na czele zdyscyplinowanych i znakomicie rozwinietych w szyku zolnierzy – cofnal sie sam Aleksander Wielki, odmawiajac przyjecia bitwy.

    Pozdrawiam.

  2. Dziękuję za link!

    Przyznam się, że nie zapamiętałem, że w Poznaniu mają takie skarby – jakoś ich nie zarejestrowałem w trakcie ostatniej wizyty. O Kuszytach niestety wiem za mało, żeby więcej o nich napisać – ale może czyta nas ktoś, kto mógłby się podzielić wiedzą w tej kwestii?

    Pozdrawiam,

  3. Utrata twarzy jest nieraz gorsza niż głowy

    Szanowni Państwo!
    Podjęłam decyzję opuszczenia forum Polityki i to mój ostatni wpis pożegnalny.
    W wywiadzie „Osobliwości laboratoriów wojskowych” mój wpis został znowu usunięty. Mówi on o potrzebie krytycznego dziennikarstwa i konieczności wzmocnienia praw dziennikarzy. A więc chodziło o moją osobę. Ktoś uznał, że zamiast rzeczowo dyskutować łatwiej ocenzurować niewygodną osobę. Niepoinformowanie o przyczynie świadczy o barku szacunku. Na zasadzie: Mam władzę to robię co chcę, pocałuj mnie. W gazecie, która bryluje jako ostoja demokracji. A demokrację i wolność widać właśnie wtedy, kiedy jest trudno.

    W moich tekstach zawsze starałam się pokazać inne podejście i dać w ten sposób do myślenia. Często przeciw wszystkim. Nawet moja ksywka „Vera” jest niczym innym jak protestem przeciw szowinizmowi i nienawiści wobec sąsiadów na wschodzie jak i zachodzie, północy i południu (ostatnio znowu Litwa). Niestety, okazuje się, że walcząc z pieniactwem można samej o nie zahaczyć kiedy spotyka się z atakami. To znany problem szeryfa w burdelu.
    To jest głównie moje niepowodzenie. Muszę się teraz zastanowić i zmienić podejście. A na razie przechodzę na fora poza PL, gdzie dyskutuje się o problemach a nie przeciw komuś. Żal mi państwa blogu, p. Szamałka i p. Werbalisty.
    Żegnam Panów, ale i innych z tego forum także pozdrawiam.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Witam,
    Przykro mi słyszeć, że na innych stronach Polityki spotkała się Pani z takimi afrontami. Może jednak warto pozostać choćby na stronach „sztuki antyku”? Żal by było stracić taką wytrawną komentatorkę.
    Pozdrawiam,

  6. @ Vera

    Przylaczam sie do prosby Autora. Uczestniczac w tym tylko blogu nie musi przeciez Pani aprobowac generalnej polityki wpisow w Polityce. A ten wlasnie blog stal sie troche odskocznia od tych wiecznych politycznych swarow, prowadzonych nie na najwyzszym poziomie.

    Mam nadzieje, ze zmieni Pani zdanie i pozostanie z nami, choc z dala od Polityki.

    Pozdrawiam.

  7. Vera
    walczyć o kulturę (dyskusji albo demokracji) można tylko w jeden sposób: dyskutując.
    Nasza młoda demokracja ma swoje dziecięce choroby, ale to nie znaczy, że zaraz trzeba się jej wyrzekać. Rozumiem, że trudno walczyć z usuwaniem wpisów, ale zawsze można spróbować gdzie indziej go zamieścić.
    Apeluję o przemyślenie, bo zawsze chętnie czytam ciekawe wpisy (choć sama piszę mało). Popieram też Twoją postawę wobec krajów sąsiednich.

    A Gospodarza przepraszam za zjechanie z torów…

  8. @Vera
    Ponieważ i ja raz i drugi wdałem się z Panią tu w dyskusję (i mile to wspominam), przyłączam się do głosu Gospodarza i Naczelnego Komentatora i apeluje o namysł. Jest mi w pewnym sensie nawet osobiście przykro, bo „Politykę” czytam od jej powstania (takim już stary!) i zaskakuje mnie takie jak Pani opisuje postępowanie w „moim” piśmie, które cenię za poziom i kulturę. Proszę wziąć pod uwagę wszystkie wytoczone już argumenty i nie dać się prosić. Pozdrawiam.

  9. @vera:
    smutne, ale znakomicie pania rozumiem;
    zbieram od dwoch lat ocenzurowane(odrzucone) teksty
    i powoli moge wydac ksiazke p.t.”cenzurowane przez polityke”;
    jednoczesnie podziwiam jak to pismo i jej intelektualne zaplecze znakomicie lawiruje i pokonuje
    (nie tylko bez uszczerbku, ale i z profitem)
    kazdy zakret historii od lat szescdziesiatych ostatniego stulecia
    – taleyrand zzielenial by z zazdrosci.

  10. p.s.
    kadafi przypomina troche jugurte
    (ur. ok. 160 p.n.e. – zm. 104 p.n.e. – król Numidii od 118 p.n.e);
    ciekawe, czy czeka go ten sam koniec…

  11. Mam nadzieję, że, chociaż fanem Kaddafiego nie jestem, los Jugurthy go nie spotka – nikomu nie życzę takiej śmierci…brrr.

  12. Coz, Jughurta dopoty wode nosi dopoki mu sie ucha nie urwie. Ale ja bym sie nie obawial; przede wszystkim nie ma juz kogos takiego jak Sulla.

    Pozdrawiam.

  13. Panie Jakubie,
    Jestem mile zdziwiona Panskim mlodym wiekiem i duza wiedza.
    nie udzielalam sie na forum.. ale czytam wszystko co Pan pisze, i wpisy innych,
    ktore nie zawsze sa w porzadku.
    Ale jestem „samotna myszka” i mam Swoje zdanie

  14. Witam Panią serdecznie na blogu i dziękuję za ciepłe słowa!
    JKSZ

  15. @gospodarz:
    chyba nie…
    to stary lis; moze przez zdrade(jak, nie tylko, jughurta);
    ma mir wsrod nomadow(ten jego namiot- sic!);
    niesamowite co tam sie dzieje, od maroka do syrii…

  16. Szanowni Państwo!
    Przejrzałam Państwa wpisy i przeszło mi. Bardzo dziękuję za miłe i zachęcające słowa. Dziwne, ale zmienił się także ton blogu naukowego Pana Bendyka z którym darłam koty, a pod którym teraz podpisuję się oboma rękami.
    Myślę, że moglibyśmy zgodzić się w jednym: Demokracja to nie jest dyktatura większości – to tylko inna odmiana zamordyzmu – tylko wzajemne poszanowanie wszystkich, niezależnie od poglądów.

    Bardzo przepraszam Pana Szamałka za zmarnowanie jego wpisu na moje sprawy osobiste. Spróbuję to poprawić, jak zwykle obok tematu:
    Pan Szamałek pytał o wpis na temat kultury państwa Kusz. Ja mam z tym problem i nie polega on na braku informacji na ten temat tylko na jej nadmiarze i spożytkowaniu. Dla osób jak ja, nie będących specjalistami, głównym źródłem informacji jest jednak telewizja. Programy takie jak National Geographic i Phoenix (niem/franc) dostarczają ogromne ilości nawet głębokiej wiedzy na ten temat. O przepięknych piramidach królowych państwa Kusz widziałam ze trzy programy. Niektóre z nich zostały nawet zrekonstruowane. Mimo, że jest to dzisiaj ze względu na klimat chyba najtrudniej na świecie dostępny obszar.

    Podobnie też o wykutych w skale kościołach koptyjskich. Co drugi z nich posiada niemożliwy do obejrzenia oryginał Arki przymierza, ukryty po zniszczeniu świątyni w Jerozolimie.

    Wszystko to po roku czy dwóch blaknie i znika z pamięci. Mój problem jest stąd raczej taki: Nie zamierzam wykorzystywać wiedzy w teleturniejach stąd pytanie, czy warto wkładać wysiłek w jej zachowywanie. Czy mają Państwo jakieś prostsze i skuteczniejsze metody utrwalania zdobywanej mimochodem wiedzy na tyle, by można ją było skutecznie wykorzystywać? I to jest moje – prymitywnie sformułowane – pytanie do Państwa i wkład do dyskusji.
    Pozdrawiam

  17. Sznowna Pani Vero:

    Mysle, ze wrazam glos wiekszosci, ze zdecydowala sie Pani zmienic zdanie I pozostac na tym blogu. Niestety, od razu zadajen Pani pytanie tak fundamentalne, na ktore nie da sie odpowiedziec, a mianowicie: co warta jest wiedza? Szczegolnie bez intencji wystepowania w teleturnieju.

    Szanowna Pani Vero – wiedza, sama w sobie, jest bezcenna. Wnioskujac z Pani wpisow, jest Pani naukowcem, wiec chyba o tym Pani wie. Wiedza niezwiazana z kierunkiem praktyki moze byc bezuzyteczna, ale jednoczesnie zapewne znane jest Pani pojecie “serendipity”, czyli odkrycia nie majacego zwiazku z aktualnym kierunkiem studiow. Prosze zwrocic uwage na fakt, ze najwiekszymi wynalazcami nie byli profesjonalistami w danej dziedzinie, lecz znawcami wielu przedmiotow.

    Jesli chodzi o zapamietywanie, to – najlepszym sposobem jest – pisac. I to na tym forum.

    Szanowna Pani Vero, jesli Pani mysli, ze osmielilbym sie tu opublikowac swoje mysli bez dokladnego sprawdzenia swoich opinii – to bardzo sie Pani myli. Ale dzieki temu, nie tylko dokladnie zapoznaje sie z tematem, ale rowniez zapamietuje to, a w dodatku prowokuje mnie to dalszego zglebiania historii. Cenie to sobie i wdzieczny jestem Panu Doktorowi (in spe) Szamalkowi za wprowadzenie tak ciekawego tematu.

    Mam szczera nadzieje, ze pozostanie Pani na tym forum i wszyscy bedziemy mogli korzystac z Pani dzielenia sie swoimi myslami.

    Pozdrawiam.

  18. @Werbalista
    Niezłą nauczkę dostaję od Pana. I słusznie.
    Oczywiście nie chodzi o żadną niepotrzebną wiedzę (nic takiego nie istnieje) tylko o znajdywanie się w świecie nadmiaru wiedzy relatywnie powierzchownej i zdobywanej pasywnie bo aktywnie zdobywana wiedza nie ginie. Odczuwam to jako stratę bo zasób tej wiedzy jest ogromny. Chociażby wczoraj w nocy przypadkiem odświeżyłam sobie wiedzę o królowej (faraon) Hatszepsut, uzupełnioną nowymi badaniami. Zupełnie nowy obraz. Do pracy jest mi to potrzebne jak piasek na pustyni, ale daje lepsze poczucie rozumienia i historii i archeologii i współczesności. W zasadzie moje pytanie miało dotyczyć technik lepszego przyswajania, ale i korzystania z tej wiedzy na codzień. Ma Pan rację z notatkami tylko, czy wszystko można notować? Jeśli dla większości nie jest to problem, wycofuję się.
    Pozdrawiam

  19. Szanowna Pani Vero:

    Absolutnie nie zamierzalem dawac Pani zadnej nauczki. Wydaje mi sie, ze jak wiekszosc uczestnikow tego forum chcialem tylko sklonic Pania do pozostania z nami. Prosze tylko spojrzec w gore. Nie jest nas tak wielu… Stanowimy elitarna garstke ludzi dyskutujacych o historii i sztuce. Wielu innych zapewne czyta, lecz sie nie wypowiada, bo wymaga to wiedzy i intelektualnego wysilku. Pani askurat sie tego nie obawia, dlatego wiec Pani glos jest tu tak cenny. Prosze sie nie przejmowac krytyka, to takze cenne, po to, aby spojrzec na swoje argumenty z innej strony. Z Panem Bendykiem tez koty dre, bo nie podoba mi sie jego argumentacja. Pan Bendyk twierdzi, ze jesli “wiekszosc” naukowcow zgadza sie z jakims twierdzeniem, to nalezy je uznac za sluszne. Po mojemu, jesliby przyjac taka argumentacje, to nie byloby ani Kopernika, ani Darwina, ani Einsteina.

    Odbiegam daleko od blogu, ale to tylko w celu zeby zauwazyc, jak Szanowny Autor uzywa starozytnej historii do wyciagania zaskakujacych wnioskow.

    Jesli wiec ktos tu udzielil komus nauczki, to raczej Pan Doktor Szamalek mnie. Przez niego musialem odkurzyc swojego Arystofanesa, Plutarcha, Platona, Apulejusza i wielu innych autorow, przeczytac to wszystko raz jeszcze i spojrzec na to swiezym okiem.

    Prosze zatem pisac, tutaj wlasnie. Niech Pani uwierzy, ze nielatwo zebrac grono takich intelektualistow, jacy pisza na tym forum. Cenie to sobie i licze, ze pozostanie Pani z nami.

    Pozdrawiam.

  20. @Vera
    No to powitać! I od razu na temat niejako „uboczny” ale wprowadzony przez Panią i Szanownego @Werbalistę. Ale niezupełnie uboczny bo przecież w tytule o głowie mowa. O pożytkach z „posiadania” wiedzy nawet doraźnie nieprzydatnej. Jednym z moich życiowych mott jest „dobrze jest wiedzieć” bo to nie tyle daje pozytki ile przyjemność, frajdę dla samego siebie. I broń boże żadnego poczucia wyższości (wtedy jest szkodliwe). Ponieważ jestem gorącym wielbicielem muzyki porównam przyjemności z „posiadania” wiedzy z radością, jaka może dać słuchanie muzyki: pożytek doraźny żaden ale jak wzbogaca! Tego się nie da ani zwerbalizować ani zracjonalizować, ale daje poczucie przebywania w lepszym, własnym, unikalnym choć wyimaginowanym świecie.

  21. Szanowni Państwo,
    Ajajaj, ciekawa dyskusja się toczy, a ja nie mam czasu wziąć w niej udziału! Przepraszam najserdeczniej. Postaram się jutro/ pojutrze nadrobić zaległości, a póki co wszystkich pozdrawiam i życzę miłego weekendu.
    JKSZ

  22. @emes5756
    Miło mi, że zostałam przyjęta na powrót. Dzięki.
    Pana porównanie z muzyką jest dobre bo muzyka nie wymaga artykułowania. Ktoś ostatnio cytował św. Augustyna: Kiedy myślę, wszystko rozumiem, kiedy próbuję powiedzieć, nic nie potrafię. To właśnie jest mój problem albo pytanie do Państwa. Muzyka sprytnie obchodzi ten problem i może dlatego tak ją cenimy. Niestety, istnieje też ciemna strona nadmiaru przeżyć bezpośrednich. To są przeżycia narkotyczne, znane zresztą już Egipcjanom. I w ten sposób wracamy do początku.
    @Werbalista
    Muszę to przetrawić
    Pozdrawiam

  23. @Vera
    Podrzucę Pani jeszcze w tym temacie (brzydki zwrot) do „przetrawienia” cytat z Konfucjusza: „Powiedz a zapomnę, pokaż a zapamiętam, pozwól mi wziąć udział a zrozumiem”. Słowa są wielkim, może największym, twórcą, ale i największym dekonstruktorem. Tu zen ma rację.
    Na boku: nie jesteśmy tu, komentatorzy, uprawnieni ani do wykluczania ani do przyjmowania kogokolwiek. Po prost cieszymy się, że Pani znowu jest.

  24. @ Vera: Bardzo się cieszę, że postanowiła Pani jednak pozostać na moim blogu i, szerzej, stronach Polityki – jestem przekonany, ze wszyscy na tym skorzystamy.

    Doskonale rozumiem Pani rozterki ws. utrzymywania stanu wiedzy. Tez ciągle wylatują mi różne rzeczy z głowy, zapominam dat, nazwisk. Obawiam się, że nie zaoferuję jakiegoś panaceum, ale zgadzam się z sz.p. Werbalistą: najlepszym, choć też nie w pełni doskonałym sposobem jest pisanie. Można pisać sobie a muzom, w listach do przyjaciół, na blogach i forach – jak już jakiś fakt przejdzie przez palce i klawiaturę, ma większą szansę się jakoś uchować:)

    @ Werbalista: ach, poczekajmy jeszcze z tym doktorem, niestety jeszcze sporo pracy przede mną… Zgadzam się z Panem, że argument większościowy jest w nauce bez sensu – ale komu tu ufać? Nie sposób na wszystkim się znać, mieć wyrobione zdanie na każdy temat. O ile mogę jeszcze ogarnąć debaty historyczne, antropologiczne czy nawet medyczne, to w kwestii fizyki kwantowej głosu nie zabiorę. Może stąd ta słabość sz.p. Bendyka? W każdym bądź razie wszystkim Państwu polecam książkę”Bad Science” B. Goldacre’a, która jest świetnym narzędziem do wyławiana naukowych bubli, nawet jeśli nie jest się eskpertem w danej dziedzinie.

    Prawdą też jest, że warto wychylać się poza granice swej specjalizacji – mi najlepsze pomysły przychodzą do głowy, kiedy na chwilę się oddalam od antyku.

    @ emes5756: zgadzam się całkowicie – wiedza z zakresu nauk humansitycznych rzadko kiedy daje wymierne korzyści, ale posiadanie jej – mi przynajmniej – sprawia wielką frajdę.

    Na koniec – drodzy Komentatorzy i Czytelnicy, z wielką chęcią poznałbym Państwa osobiście! Będzie mi baaardzo miło, jeśli będziecie mogli Państwo stawić się na spotkaniach autorskich związanaych z promocją mojej książki: 21 września o 18 w Łodzi, w księgarni >mała litera< i 22 września o 18 w Warszawie, w klubie Hybrydy na ulicy Złotej. W Mińsku Mazowieckim miałem przyjemność poznać jednego z komentatorów i było to bardzo miłe spotkanie. Do zobaczenia, mam nadzieję!

  25. @Vera
    Chciałbym Panią pozbawić przynajmniej części rozterek (a może i złudzeń) związanych z niemożnością zapamiętania wszystkiego, co by się zapamiętać chciało. Oczywiście są notatki i różne techniki trenowania pamięci. Ale mimo to zapominamy, nie zapamiętujemy. Swoja droga to jakiś fenomen, bo skoro jak twierdza specjaliści, możliwości naszego mózgu są wykorzystywane w niewielkim procencie, to dlaczego, do licha, jest on taki ułomny w składowaniu tego, na co jest miejsca aż nadto? Tego nie wiemy. Na własnym przykładzie wiem (a Panią prędzej, ale raczej później też to może czeka) że zdolność pamiętania zmniejsza się z wiekiem i ubolewanie nad tym dziś nie zmienia faktu, że jutro będzie nie lepiej. Zawsze miałem świetną pamięć, rzeczywiście pamiętałem wiele szczegółów i potrafiłem przywołać je z pamięci. Dziś już nie, z przeczytanych wielu lektur np. pamiętam ogólne wrażenie, przesłanie, pamiętam do czego były mi bodźcem, pamiętam autorów ale treści, fabuły, szczegółów akcji już nie. W odniesieniu do np.matematyki oznaczałoby to, że wiem jaki do rozwiązania zastosować wzór ale wzoru nie pamiętam już. Usprawiedliwiam samego siebie że to wystarcza do rozumienia wielu rzeczy, ale to tylko usprawiedliwienie postępującej ułomności. Być może to jest trochę jak z różnica między wiedzieć a rozumieć, ale tylko być może…Proszę więc nie ubolewać nad niedostatkami naszej pamięci, bo ona, jak to się dziś mówi, tak ma. Potwierdzam to, co pisze Szanowny @Werbalista: pisać, pisać, pisać…

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*

 
css.php