Jedna z najlepiej zachowanych greckich świątyni znajduje się w Segeście, w północno-zachodniej Sycylii. Zbudowano ją w późnym V w. p.n.e., w porządku doryckim, z czternastoma kolumnami po bokach i sześcioma z przodu. Jako, że z większości innych budowli z tego okresu zostało niewiele więcej niż fundamenty, świątynia w Segeście jest prawdziwym skarbem dla badaczy starożytności, a jej zdjęcia zdobią każdy podręcznik traktujący o historii architektury.
Źródło: Wikimedia. Fot. Josip Ronalias
No dobrze, eksperci nie mogą od niej oderwać wzroku, ale osoby nieczułe na wdzięki klasycznej architektury nie podzielą raczej ich entuzjazmu. Powiedzmy sobie szczerze – greckie świątynie potrafią być koszmarnie nudne. Są doskonale regularne, o idealnych proporcjach, podobne do siebie jak dwie krople wody, upiornie białe (choć kiedyś skrzyły się kolorami!), przewidywalne. Czym tu się zachwycać?
Chciałbym w tym wpisie pokazać, że te pozornnie monotonne bryły potrafią skrywać tajemnice, które nawet Dana Browna przyprawiłyby o wypieki na policzkach. Zacznijmy od tego, że świątynia w Segeście, choć zbudowana w zgodzie z klasycznymi kanonami, znajduje się nie w greckiej kolonii, a mieście zamieszkałym przez rdzennych Sycylijczyków – plemię Elymów.
Ponadto – świątynia ta nigdy nie została dokończona. Dowodzą tego jej kolumny, w których nie wyrzeźbiono podłużnych, pionowych rowków (tzw. kanelury). Żłobienia te wykonywano dopiero wówczas, gdy bębny kolumn zostały na siebie nałożone; są one obecne na kolumnach wszystkich podobnych świątyń z tego okresu. Co więcej, wygląda na to, że budowla w Segeście nigdy nie została zadaszona.
Co tu się wydarzyło? Czemu porzucono budowę prawie ukończonej świątyni? Tradycyjne wytłumaczenie było następujące: Elymowie, w końcu prości barbarzyńcy, zachwycili się wielkimi osiągnięciami greckiej cywilizacji. Kiedy wreszcie zdołali zamknąć szczęki, które opadły im wcześniej z wrażenia, zapragnęli zbudować sobie świątynię podobną do tych, jakie widzieli w greckich miastach. Prawie udało im się ją skończyć, ale wówczas wydarzyło się coś dramatycznego, co uniemożliwiło finalizację konstrukcji – albo ewentualnie Elymowie postanowili jej nie kończyć, bo świątynia bez dachu lepiej się nadawała do praktykowanych przez nich rytuałów.
Oczywiście, taka interpretacja może być poprawna, choć niezbyt przypada mi ona do gustu. Dużo ciekawsza wydaje mi się hipoteza postawiona przez Dr. G. Shepherd z University of Birmingham podczas niedawnej konferencji w Paryżu. Zasugerowała ona, że Elymowie wybudowali świątynię nie dla siebie, a dla Ateńczyków. Czemu?
W tym okresie wojska ateńskie operowały na Sycylii w ramach Wojny Peloponeskiej (431-404 p.n.e.). Pojawienie się tak znaczącego gracza na wyspie naruszyło rzecz jasna kruchą równowagę polityczną, co próbowały wykorzystać zarówno greckie kolonie, jak i lokalne ludy, w tym Elymowie. Można podejrzewać, że Elymowie zdawali sobie sprawę, że Ateńczycy nie będa traktować ich jak rónych partnerów, lecz raczej jak poślednich barbarzyńców.
Zbudowanie greckiej świątyni mogło być aktem symbolicznym, który miał uzmysłowić Ateńczykom, że Elymowie byli „ucywilizowani” i „postępowi” (oczywiście w greckim rozumieniu tych słów), że wyznają podobny system wartości, i warto z nim robić wszelkiego rodzaju biznesy. Kiedy jednak Ateńczycy zostali pokonani w polu i musieli opuścić Sycylię, projekt ten legł w gruzach; nie opłacało się kończyć tej drogiej i w sumie niepotrzebnej nikomu budowli. W tej interpretacji świątynia w Segeście nie jest oznaką przemożnego wpływu greckiej kultury („Hellenizacją”), lecz świadczy o sprycie i przebiegłości Elymów, którzy wiedzieli, jak przypodobać się Ateńczykom, bu uzyskać to, czego chcieli. Oczywiście nie sposób udowodnić, że takie właśnie motywy doprowadziły do wybudowania rzeczonej świątyni. Muszę jednak przyznać, że podoba mi się ta hipoteza, bo wedle niej „barbarzyńcy” nie są jedynie tępymi prowincjuszami łaknącymi greckiej światłości (co jest post-kolonialnym sposobem myślenia), lecz świadomym graczem politycznym, co wydaje mi się bardziej prawdopodobne.
O świątyni w Segeście przypomniałem sobie nad poranną kawą, przerzucając nowy „The Economist”. Natrafiłem tam na artykuł na temat budowanego właśnie w Katarze Mathafu, czyli pierwszego muzeum sztuki nowoczesnej w świecie arabskim. Początkowo bardzo mnie ta informacja zdziwiła. W końcu w świecie muzułmańskim sztukę krępują różnego rodzaju obostrzenia (np. zakaz przedstawień figuratywnych czy kpienia z boga), a tymczasem sztuka nowoczesna opiera się przecież na całkowitej, nieskrępowanej niczym wolności. W końcu jeśli artyście przyjdzie do głowy wystawić swoje własne odchody w puszce albo penisa na krzyżu, to żaden kurator go nie powstrzyma. Czy takie same zasady będa obowiązywały w Katarze? Śmiem wątpić.
Być może działa tu ten sam mechanizm, co w przypadku hipotezy Dr. Shepherd? To znaczy, że Katarczycy nie budują muzeum sztuki nowoczesnej dlatego, że czują taką potrzebę, że łakną nowych prądów artystycznych, albo stali się całkowice zwesternizowani. Być może robią to dlatego, że wiedzą jak się Zachodowi przypodobać, że trzeba symbolicznie pokazać, że jest się „nowoczesnym”, „postępowym” i „ucywilizowanym” (znów, w europejskim znaczeniu tych słów), bo wówczas łatwiej robić biznes, nawiązywać kontakt na dyplomatycznych salonach i przyciągnąć turystów? Byłoby to więc raczej cyniczne zagranie niż objaw rzekomej westernizacji. Coś mi mówi, że gdyby nagle Zachód ogarnał jakiś straszliwy kryzys i przestał się on liczyć na arenie miedzynarodowej, konstrukcję Mathefu by porzucono, a zamiast niego wybudowano na przykład Instytut Myśli Konfucjańskiej…
J. Szamałek
17 lutego o godz. 0:58 680
No właśnie, ale czy byli rzeczywiście świadomym graczem czy raczej lizusem (żeby nie użyć celniejszego acz wulgarniejszego określenia). Bo przecież sami możemy obserwować prawdziwy wysyp wszelkiego rodaju obiektów kultowych tudzież pomników wysokiej rangi duchownego, którym to inwestycjom na każdym kroku towarzyszą politycy (łącznie z transferem publicznych pieniędzy na te cele). Czy te stada (tak, stada) polityków dowolnego szczebla demonstrują siłę i gotowość bycia świadomym graczem? Bo ja myślę że raczej pchają się jedni przed drugimi aby tylko pozostać przy korycie, zdając sobie sprawę że rzeczywiste centra władzy niekoniecznie są tam gdzie być powinny.
.
Od stóp do głów jestem ubrany w chińską odzież, wpisu dokonuję amerykańskim laptopem wyprodukowanym w Chinach, do którego mam podłączony chiński modem i chińską mysz. Może najwyższy czas pomyśleć o tym Instytucie Myśli Konfucjańskiej (jeżeli chcemy być świadomym graczem rzecz jasna).
17 lutego o godz. 3:03 681
Szanowny Autor zawsze podsuwa ciekawe tematy. Tym razem mysle, ze bylo troche inaczej. Elymowie nie byli bowiem zwyklymi barbarzyncami, bo wlasnie to mieszkancy Segesty wezwali na pomoc Atenczykow w ich konflikcie z miastem o nazwie Selinunt. Malo, ze poprosili o pomoc to jeszcze zaplacili Atenczykom za utrzymanie kilkadzies okretow. Atenczycy wyrazili zgode, wiec miasto Segesta mialo wszelkie powody zeby zbudowac grecka swiatynie. Radosc jednak trwala krotko (415 – 413 BC), bo cala grecka armia, mimo otrzymania posilkow z Aten i doszlusowania do niej zolnierzy ze Sparty – zostala rozgromiona, ocaleli tylko jency, ktorzy wkrotce zostali sprzedani w niewole, a tylko kilku Atenczykow dotarlo z powrotem do domu, przynoszac wiesci o ogromnej klesce.
Segesta ocalala, lecz zwrocila sie o pomoc do Kartaginy – Fenicjan i przy ich pomocy wreszcie zwyciezyla z miastem Selinunt. Zupelnie inna kultura i inna religia. Dlaczego zatem mieliby dokonczyc budowe swiatyni poswiecona bogom religii tak dokumentnie pokonanych sojusznikow?
Pozdrawiam.
17 lutego o godz. 3:26 682
Errata: „…kilkudziesieciu okretow…” mialo byc.
Poza tym, to wszystko w tak ogromnym skrocie, wiec – z koniecznosci – ominalem wszystkie szczegoly, a wiec relacja jest troche nierzetelna. Ale to nie praca naukowa, tylko krotki wpis – tak lakoniczny, jak mi sie udalo. Nie chce nadwyrezac uwagi czytelnika.
17 lutego o godz. 8:05 683
Ależ ja się bardzo cieszę, jeśli ktoś w taki sposób jak Werbalista „nadwyręża” moją uwagę.
Naprawdę z wielką ciekawością czytam wpisy Pana Gospodarza jak i uwagi innych Blogowiczów biorących udzial w dyskusji; są niezmiernie ciekawe.
17 lutego o godz. 12:09 685
@ hortensja pisze:
2011-02-17 o godz. 08:05
Bardzo dziekuje za komplementy, ktore raczej nalezy skierowac w strone Gospodarza. Sam, z drzeniem serca (zart) oczekuje krytyki, bo tyle przeciez pominalem. Jak np. to, ze pod kolumnami zostaly podstawki normalnie uzywane do podniesienia kamiennych blokow, ale usuwane po zakonczeniu budowy, co wskazywaloby na nagle opuszczenie tego projektu. Ale to tylko archeologiczny szczegol.
Sama przyczyna zaangazowania sie Atenczykow, a pozniej Spartan w caly ten konflikt jest o wiele ciekawsza, ale to pewnie przedmiot ksiazki, ktora teraz Pan Szamalek pisze. W czym zycze mu jak najwiecej powodzenia.
Pozdrawiam Pani Hortensjo (piekny kwiat i imie).
17 lutego o godz. 16:14 687
@ witek_w11:
Dziękuję za bardzo ciekawy komentarz!
Myślę, że lokalni politycy stawiający pomniki wiadomemu duchownemu zachowują się podobnie do starożytnych Elymów – operują symbolami religijnymi, mając nadzieję na materialne zyski. Bo jak się postawi odpowiedni pomnik, to proboszcz pochwali, więcej ludzi zagłosuje, będzie druga kadencja, a na dodatek wyjdzie się na pobożnego. Czy to lizusostwo, czy gra polityczna, to już kwestia słownictwa; tak czy inaczej trzeba być wyczulonym na takie zabiegi, i w archeologii, i w żcyciu codziennym. Tak a propos – mój koledż w Cambridge właśnie rypnął okropną rzeźbę Konfucjusza w swoich ogrodach. Ciekawe, czemu?:)
Wydaje mi się, że analogia z pańskim ubiorem i sprzętem komputerowym nie jest perfekcyjna. W końcu kupując chińskie podkoszulki i modemy nie nawiązujemy dialogu politycznego z Chinami, tylko kieruje nami niewidzialna ręka rynku. Ale już polityk budujący jakąś pagodę w centrum Londynu robiłby to z myślą o korzyściach, dla siebie bądź miasta/ państwa.
@ Werbalista: dziękuję za uzupełnienie tła historycznego; ja już nie chciałem się na ten temat rozpisywać, żeby się nie zagrzebać w szczegółach. Teraz widzę, że może powinienem nieco więcej powiedzieć o kontekście, ale szczęśliwie mnie Pan wyręczył. Nie widzę tylko, gdzie się różnimy w interpretacji ; pisze Pan, że „tym razem było inaczej”, ale z reszty komentarza wnioskuję, że jednak się zgadzamy?
@ hortensja: dziękuję za pochwałę;) Ja też się niezmiernie cieszę, że wykrystalizowała się nam na „Sztuce Antyku” taka ciekawa loża komentatorów. Jako, że piszę ten blog za przysłowiowe bóg zapłać, to dyskusje pod wpisami są dla mnie jedynym wynagrodzeniem – co prawda niematerialnym, ale bardzo satysfakcjonującym.
Pozdrawiam!
17 lutego o godz. 20:59 688
Witam Pana!
Myślę jednak, że powinien zostać przy Grekach. Na tym się Pan zna.
Moje uwagi:
0. Nie podoba mi się protekcjonalny ton, w którym Pan pisze o Katarczykach. To dzisiaj już nie są poganiacze wielbłądów. Ani Chińczycy to nie ryżojady.
1. Za genitalia na krzyżu idzie się do więzienia w Polsce a nie u nich i sprawdzono to już praktycznie.
2. O cel i zamysły przy budowie muzeum lepiej zapytać Katarczyków a nie insynuować, choć to polska właściwość. Uważam, że nieładnie jest podejrzewać innych o złe zamiary jeśli się niema argumentów. Lepiej podejrzewać o dobre zamiary bo wtedy wszyscy żyjemy w lepszym świecie.
3. Przypodobywanie to raczej europejska właściwość. Często jako „political correctness” ale niekoniecznie. W Polsce „wypada” mieć niepotrzebne stadiony narodowe, żeby pokazać swoją – jak Pan pisze – nowoczesność. Czy to nie odpowiedź na Pana wątpliwości?
4. Chińskie pagody w Londynie nie są budowane przez polityków tylko Chińczyków. A nawet cała chińska dzielnica (radzę obejrzeć). To trochę inaczej niż awantury przy budowie meczetu w Warszawie.
Krytykować jest zawsze łatwiej. I nie zmienia to mojego BARDZO pozytywnego zdania o Pana artykułach. Proszę o więcej.
Pozdrowienia
17 lutego o godz. 22:02 689
@ Vera
Ad. 0 – trochę dziwią mnie te oskarżenia, bo wydawało mi się, że jestem właśnie dalelki od protekcjonalności. Uważam, że Katarczycy budują rzeczone muzeum, żeby uzyskać materialne i dyplomatyczne korzyści – cóż w tym protekcjonalego? Gratuluję im raczej wyczucia w materii stosunków międzynarodowych.
Ad. 1. – z tego, co kojarzę, to jednak w Polsce nikt za malowanie penisów na krzyżu do więzienia nie poszedł, chociaż wniesiono oskarżenie (to jednak nie to samo!). Tymczasem w krajach arabskich podręczniki do historii sztuki wychodzą czasem ocenzurowane (np. ciało zamazane jest na czarno). Wydaje mi się więc, że sztuka nowoczesna, która potrafi oburzyć nawet „zgniły” i „zdemoralizowany” zachód ma małe szanse, żeby zachwycić świat arabski.
Ad. 2 – dlaczego złe? Robią to, co przyniesie im korzyści, czemu miałoby być to złe?
Ad. 3. – chodzi mi o przypodobanie się nie w sensie łaszącego się kota, tylko umięjetnym zdobywaniu punktów, naciskania odpowiednich dyplomatycznych guzików, żeby osiągnąć swój cel. Znów, co w tym obraźliwego?
Ad. 4. – jeśli budują je chińczycy – jak najbardziej. Ale jesli zbudowałby je Mayor Boris, to zapewne dlatego, żeby zyskać – głosy mniejszości chińskiej, albo wizerunek polityka otwartego na inne kultury i imigracje. Że to cyniczne? Taka jest polityka, business is business.
Jeszcze raz – ja nie krytykuje Katarczyków, uważam raczej, że dobrze inwestują swoje pieniądze, by podbudować swą pozycję na arene międzynarodowej. A że muzeum będzie najpeniej stało puste? Stać ich na to. Ponadto cieszę się, że chociaż inne artykuły się Pani podobają:)
17 lutego o godz. 23:42 690
@ Jakub Szamałek pisze:
2011-02-17 o godz. 16:14
Zgadzamy sie. „Tym razem bylo inaczej” odnosilo sie wlasnie do historycznego kontekstu, bo Elymowie nie starali sie przypodobac Atenczykom „w ogole”, tylko z racji konkretnego konfliktu. A to z tekstu nie wynikalo, dlatego wydawalo mi sie, zeby dodac troche detali.
17 lutego o godz. 23:44 691
Witam Pana
Ten artykuł też mi się podoba.
Natomiast nie podoba mi się traktowanie mojego komentarza na zasadzie kto kogo. Nie chodzi o to, kto lepszy tylko o pokazanie, jak niewielka jest różnica między jednymi i drugimi (tu: Arabami i Polakami). Proszę przeczytać to z tego punktu widzenia.
Ja nie oskarżam. Pańskie blogi są wyjątkowo delikatne, wyważone i na wysokim poziomie. Gratuluję.
Stąd komentuję niepotrzebny zgrzyt w Pana wypowiedzi. Mamy jednak, wydaje się, zupełnie różną wrażliwość jeśli widzi Pan tylko komercję w budowie stadionu na jeden występ. Szkoda.
Albo inaczej, jeśli prezydent mówi Litwinom (wczoraj), żeby WRESZCIE przyjęli ustawę. Dla mnie jest to postkolonialna arogancja, ale w Polsce nikt tego nie zauważa i wydaje się to normalne. A nie jest.
Genitalia tu i tam. Widzi Pan, polscy artyści skarżą się na świecie, że są szykanowani i boją się swobodnie wyrażać. W Europie minęły czasy tortur i więzienia. Są inne metody. Ale fakt, że u innych jest gorzej to żadna pociecha.
17 lutego o godz. 23:46 692
Bylem na trzy tygodniowej wycieczce w Grecji śladami rozwoju ich cywilizacji. Odpowiedziami na pytanie dlaczego nie zrobią makiet z oryginalnymi kolorami były „greckie” miny.
A szkoda bo dużo się traci bez tych kolorów
Panu Szamałkowi dziękuję za fajnie prowadzony blog
Proszę się nie przejmować. Nie jest pan w stanie wytłumaczyć niektórym blogowiczką, które zawsze znajdą (bo muszą) coś o co się przyczepić. Taka ich uroda.
18 lutego o godz. 0:43 693
@ Vera pisze:
2011-02-17 o godz. 20:59
Pewnie, ze na tym forum lepiej trzymac sie starozytnosci, jakie by nie byly. Ale krytykowac Gospodarza za niepoprawnosc polityczna tez troche nie wypada.
Z tego, co zrozumialem moim „malym rozumkiem” (Winnie-the-Pooh), to wydawalo mi sie, ze Autor stara sie przyblizyc antyczna sztuke i obyczaje poprzez porownanie ich z terazniejszoscia albo niedawna historia. Zadanie to karkolomne i bardzo kontrowersyjne, tym niemniej nadzwyczajnie ciekawe i zmuszajace do zastanowienia, przemyslenia i checi dyskusji z osobami, ktore poswieca na to swoj czas.
Katar – jaki jest, kazdy widzi; jedna trzecia mieszkancow, to obywatele. Pozostale dwie trzecie nie maja szansy na naturalizacje – gastarbeiters. Z czego wynika ciekawa relacja – na jedna kobiete wypada trzy i pol mezczyzny. Moze dlatego to taki atrakcyjny kraj?
18 lutego o godz. 11:20 694
@ Vera:
Zaręczam, że nie chciałem wychodzić na europocentrycznego zadufka; będę się starał być bardziej jednoznaczny na przyszłość.
@ Adam2222:
Tak już nam się wryła ta biel do głów, że nie dziwie się greckim producentom pamiątek, kolorowe rekonstrukcje cieszyły by się zapewne niewielką popularnością…A poza tym pewnie byłoby ciężej je zrobić, w końcu łatwiej gipsowy odlew świątyni machnąć na biało, niż nakładać precyzyjnie kolory..
Krytyką nie ma co się przejmować, bo prowadzona jest w sposób kulturalny i wyważony, także co najwyżej mogę na niej skorzystać, ale dziękuję za obronę:)
@ Werbalista
„Maly rozumek” (naprawdę niepotrzebna skromność, swoją drogą:) spisał się bezbłędnie, bo dokładnie o to mi chodzi. Mimo, że jesteśmy bardzo różni od starożytnych czy innych kultur w ogóle, to we wszystkich społeczeństwach, niezależnie od regionu czy czasu, zachodza podobne prcoesy, działają podobne mechanizmy. Wydaje mi się, że szukanie tych podobieństw jest nie tylko ciekawe, ale lepiej pozwala zrozumieć przeszłość, a także nasze własne czasy.
18 lutego o godz. 14:01 695
Witam. Ciekawy artykuł jak zwykle.
Wybieram się w sierpniu na Sycylię to nie omieszkam zaliczyć Segesty i na własne oczy zobaczyc swiątynię.
Też przychylam się do zdania Werbalisty. Jak juz nie było potrzeby się przymilac to po co konczyc budowę świątyni.
18 lutego o godz. 19:59 703
W USA w latach 60-tych nakręcono film fabularny o wojnie trojańskiej, w którym to filmie aktorzy demonstrowalli uzbrojenie z… okresu klasycznego. Po prostu odbiorca (amerykański kinoman) nie był przygotowany na jakikolwiek inny obraz starożytnej Grecji niż klasyczny właśnie. W latach 90-tych nakręcono tam podobny film ale uzbrojenie było już bardziej zbliżone do tego jakie powinno być bo na skutek oglądania programów popularnonaukowych kinomani poszerzyli horyzonty.
.
Pozwoliłem sobie na tą dygresję bo być może za jakiś czas wszystkie greckie pamiątki będą pomalowane. Ba! być może realnym budowlom (ruinom) też poprzywracają kolory jeśli się da. Ewidentna relacja popyt- podaż.
.
@Werbalista
Skoro osoba o najwyraźniej głębokiej i ugruntowanej wiedzy mówi o sobie „mały rozumek” to ja popadam w kompleksy.
18 lutego o godz. 23:06 709
Penis tu, cycek tam, Pan to wogole nie potrafi dogodzic! 😉 … tej antycznej naturze.
„@ Vera:
Zaręczam, że nie chciałem wychodzić na europocentrycznego zadufka; będę się starał być bardziej jednoznaczny na przyszłość.”
Jesli cycek tu a penis tam… i jeszcze Pan za to musi placic, to ma Pan pelne prawo wyrazac swoja wole i przekonanie polityczne – chyba w celu wyrazenia swojego glosy strony takie sa powodowane…. no, chyba, ze nadaje Pan do Kataru (ukryty w szafie muzeum wspolczesnego – z listkiem figowym zamiast… myszki).
19 lutego o godz. 2:13 715
@ Jakub Szamałek pisze:
2011-02-18 o godz. 11:20
@ witek_w11 pisze:
2011-02-18 o godz. 19:59
Prosze nie obarczac mnie ani nadmierna skromnoscia, ani tez nie wpadac w kompleksy. Po prostu dyskutujac z kims, kto kazda opinie rozpoczyna tym, „co mi sie podoba”, albo „co mi sie nie podoba” – po prostu nie kusze losu. W greckiej mitologii najstrasznejsze byly Erynie, zrodzone z genitatalii Uranosa, wykastrowanego przez syna – Kronosa.
Nie wiedzac, czy mam do czynienia z Alekto, Tryzyfone, czy Megajra, wole po prostu zachowac niski profil. Przeciez wiem, ze, jak mowi przyslowie: „Hell hath no fury as a woman scorned” – lepiej byc ostroznym.
19 lutego o godz. 4:52 720
Mam jeszcze maly choc zasadniczy problem, jesli chodzi o artykol – a wlasciwie o porownanie sztuki Europy i Kataru. Mysle, ze za szybko, swiadomie lub nieswiadomie, porownuje Pan sztuke nowoczesna Europy i Kataru, albo… porownuje ja Pan z perspektywy rozumienia tylko Europejskiego.
Wlasciwie to nie mozemy powiedziec co to jest sztuka wspolczesna dla Katarczykow. Moze jest to nowoczesne plecenie koszy wiklinowych lub wypiek nowej terakoty. Dlatego tez nazwa muzeum i sztuka w nim prezentowana moze byc mylna i niezrozumiala dla przecietnego Europejskiego zjadacza odchodow z puszki Campbella.
Niemniej, porownanie jest interesujace (i pewnie prawdziwe) z politcznego punktu widzenia.
19 lutego o godz. 5:01 722
Errata na „artykul”
19 lutego o godz. 5:07 723
LOL for Werbalista
21 lutego o godz. 23:29 728
Jeszcze raz a propos Segesty.
Mieszkam na Sycylii i za kazdym razem kiedy obwoze kolejnych znajomych po okolicy, obowiazkowo jedziemy do Segesty. Zawsze na poczatku wzdycham sobie, ze nie mam ochoty jechac tam po raz n-ty, ale na miejscu natychmiast o tym zapominam, Swiatynia jest zachwycajaca, niedokonczona i porzucona wsrod sycyliskiego krajobrazu tak sobie stoi : niby nie wiadomo po co a zadziwia jak malo co, no i ten tetatr w niewielkim oddaleniu, pewnie tez wybudowany dla potencjalnych greckich sojusznikow…
pozdrawiam Autora, pierwszy raz trafilam na Pana bloga, wyrazy uznania!
22 lutego o godz. 10:59 729
@ donata:
Witam serdecznie na blogu! Niestety, nie mialem jeszcze okazji odwiedzic Sycylii, ale mam to w planach, i na pewno nie omieszkam wpasc do Segesty…
Ja mam podobne odczucia co do Cambridge – moi goście z kolei zawsze chcą odwiedzać King’s Chapel (http://www.kings.cam.ac.uk/chapel/), w której byłem już dobre kilkadziesiąt razy, ale mimo to nadal robi na mnie wrażenie.
24 lutego o godz. 17:32 732
Ciekawe rozumowanie. Istnieje jednak jeszcze inne wyjąśnienie przypuszczalnego niedokończenia budowli.
Nie do końca prawdziwe jest zdanie: „…Jako, że z większości innych budowli z tego okresu zostało niewiele więcej niż fundamenty, świątynia w Segeście jest prawdziwym skarbem dla badaczy starożytności,”Na Sycylii w Akragas(Agrigentum) jest cała grań świątyń z okresu klasycznego. Cztery ukończone(kolumny ze żłobkowaniem) w podobnym stanie do tej ze zdjęcia i piąta, późniejsza (z okresu hellenistycznego), której znacznie wyższe kolumny nigdy nie siegnęły nieba, ani nie podparły stropu.(Gospodarka greckiej kolonii nie udźwignęła budowy do końca- kto chce niech szuka analogii ze świątynią opatrzności w Warszawie) .
Swiątynie z tzw, doliny świątyń w Akragas, wydżwignięte po bitwie pod Himerą (ok.480 p.n.e), mimo korzystnego umiejscowienia na grani – są jak widać na miejscu – przysadkowate,zwarte, ciężkie. W porównaniu do wybudowanego 30 lat później Partenonu lekko wznoszącego się na Ateńskim Akropolu – są jak zwaliste budy dla psa. Rozczarowują.(jak rosyjski hotel ukraina w Moskwie przy warszawskim pałacu kultury,czy jak wszystkie pałace kultury przy nowczesnych wieżowcach) Jeśli świątynia w Segeście – powstawała w czasie wojny peloponeskiej gdy Ateńczycy mieli już Partenon Fidiasza,według wzorów greckich świątyń sprzed pokolenia, to wystarczył jeden uśmiech politowania ateńskiego poselstwa, aby jej nie skończyć. Zamiast zaimponować sojusznikom, mogli Elymnowie się tylko ośmieszyć, obniżyć wartość przez bezmyślne naśladowanie prowincjonalnych wzorów. To oczywiście tylko przypuszczenia. Wypadałoby mieć źródła aby coś twierdzić z pewnością,
Pozbawione żłobkowań kolumny świątyni w Segeście – zdaje się znalazły w czasach nowożytnych więcej naśladowców – od szlacheckich dworków w
Polsce po neoklasyczne budowle, socrealistyczne pałace kulury i projekty wspólczesnych domków jednorodzinnych niż klasyczne, żłobkowane, Barbarzyńcy – się jednak na coś twórczo przydają.
Pozdrawiam
PS. Z analogią sprawie mizeum sztyki współczesnej w Katarze – nie zgadzam sie.Mocno zawęża obraz wpływów wzajemnych kultur we współczesnym świecie. Zainteresowanie Arabów grecką matematyką i filozofią w wiekach średnich ocaliło większą cześć dorobku myślowego starożytnych również dla nas współczesnych. (Nazwanie cwaniakami Ummajadów którzy patronowali transferowi starożytnych twierdzeń Pitaqgorasa do myśli przyszłych wynalażców algebry, i twórców – bliskiego chyba abstrakcyjnej sztuce współczesnej -pojęcia zera w matematyce – cwaniakami, mija się chyba z celem), Japońskie ogrody zakładane w europejskich miastach, kolekcje japońskich dzeworytów – wzbogaciły sztukę impresjonistów . Zycie wymyka się psychologii i archeologii propagandy.To trzeba akcentować.
24 lutego o godz. 18:49 733
Dziękuję za komentarz, jak zwykle poruszył Pan ciekawe kwestie.
Oczywiście, na Sycylii jest jeszcze kilka świątyń z tego okresu, ale jeśli spojrzeć na zachowane budowle z okresu klasycznego całego greckiego świata, to okazuje się, że jest ich naprawdę niewiele; np. w rejonie Morza Czarnego, na którym koncentruję się w doktoracie, nie ma nic poza fundamentami, mimo, że istniało tam kilkadziesiąt grekich osiedli. Dlatego świątynia w Segeście – i inne podobne jej budowle na Sycylii i Południowych Włoszech – są tak cenne.
Akragas faktycznie moze pochwalic sie wieloma swiatyniami, ale warto podkreslic, ze w przeciwienstwie do Segesty bylo to miasto greckie! Jest Pan bardzo krytyczny wobec architektury świątyń Akragas, nie jestem pewien, czy zupełnie słusznie – np. ogromna świątynia Zeusa Olimpijskiego zachwyca nie tylko rozmiarami, ale i nowatorskimi rozwiązaniami architektonicznymi i stylistyczymi. Tzw. świątynia Konkordii faktycznie ma nieco przysadziste proporcje, ale az tak bym jej z blotem nie mieszal.
Jeśli chodzi o moje porównanie z Muzeum w Katarze, to oczywiście mogę się mylić, żaden ze mnie arabista. Wydaje mi się jednak, że sztuka nowoczesna pasuje do wartości świata arabskiego jak pięść do nosa, dlatego dopatruję się tu motywacji politycznych, być może niesłusznie. Proszę też zauwazyć, że matematyka – jako idea – nosi w sobie mniejszy ładunek kulturowy niż sztuka. Impresjoniści faktycznie zapożyczali różne elementy od Japończyków, w Europie zapanowała moda na japońską sztukę – ale, z tego co pamiętam, był to ruch oddolny, a nie inicjatywa wspierana przez najwyższe organy polityczne; Napoleon III nie zbudował muzeum sztuki wschodu – ufundował je Guimet, osoba prywatna… Nie mówię, że każda wymiana kulturowa oznacza jakieś „cwaniactwo”, ale jeśli inicjuje ją władca, jest to więcej niż prawdopodobne.
26 lutego o godz. 0:46 735
Powiedzmy sobie szczerze – greckie świątynie potrafią być koszmarnie nudne.
Piknie pedziane! Od tej pory kie ftosi powie mi, ze jestem nudny, jo odpowiem: Cóz, jestem ja grecko świątynia. Haj 😀
26 lutego o godz. 14:39 737
Piękne określenie:) Ale któż mógłby szanownemu owcarkowi zarzucić nudziarstwo…
30 czerwca o godz. 14:28 1054
Gratuluję znakomitego bloga! Zabawne dla mnie jest to, że i przy tak odległej w czasie tematyce można skręcić w dyskutowanie współczesności. Widocznie rzeczywiście historia kołem się toczy…
Pozdrowienia i powodzenia
30 czerwca o godz. 15:00 1055
Dziękuję serdecznie za gratulacje:) Staram się, jak mogę, że starożytność nie jest wcale taka nudna i nieadekwatna, jak się czasem wydaje, i że starając się zrozumieć przeszłość możemy znaleźć ciekawe perspektywy na współczensość…