Ciężko przecenić wkład francuskich pisarzy w literaturę europejską. Pod ich piórami narodzili się niepoprawny optymista Kandyd, hipokryta Tartuffe, samotny Mały Książę, mściciel Monte Christo i wiele innych postaci, bez których kultura naszego kontynentu byłaby o wiele uboższa. Rola twórców piszących w języku Moliera jest równie – o ile nie bardziej! – istotna w historii komiksu. To właśnie Francuzi i Belgowie wymyślili Tintina i Milusia, Lucky Luke’a, Smerfy i, rzecz jasna – Asteriksa.
Fot. Flickr
Przygody tego małego, acz walecznego Gala, wymyślonego przez R. Goscinnego i A. Uderzo w 1959, przetłumaczono na ponad sto języków, na ich kanwie nakręcono kilkanaście filmów, stworzono niejedną grę komputerową, a nawet park rozrywki konkurujący z paryskim Disneylandem. W przeciągu ponad 60 lat kariery Asteriks stał się niewątpliwie najsłynniejszym Galem popkultury, wyprzedzając o kilka długości trącącego już nieco myszką Amadisa.
Asteriks kojarzy się głównie z Francją. To tu zawsze zaczynają się jego przygody, tu położona jest jego – oczywiście fikcyjna – niezwyciężona wioska; charakter i zwyczaje tego dzielnego wojownika, jak i jego kompanów, wzorowane są raczej na Francuzach niż na starożytnych Celtach. Podobnie jest z Galami w ogóle – przymiotnik „galijski” jest często przecież używany jako synonim słowa „francuski”. Ma to rzecz jasna sens – w końcu Galowie faktycznie zamieszkiwali tereny dzisiejszej Francji – ale… nie do końca. Mało kto wie, że Galowie mieszkali nie tylko między Garonną a Mozelą, lecz również w dzisiejszej Turcji.
***
Nie wszyscy Galowie byli tak sympatyczni jak Asteriks. Pierwszy raz słyszymy o nich na początku IV w. p. n. e., kiedy to o mały włos nie odesłali Rzymian do lamusa Historii – potomków Romulusa uratowały wówczas gderliwe kapitolińskie gęsi, które wystąpiły w roli syreny alarmowej. Jakieś sto lat później, we wczesnym III w. p. n. e., Galowie pojawili się na Bałkanach i na półwyspie peloponeskim. Niestety, ich maniery się nie poprawiły i nadal niewiele miały wspólnego z francuskim savoir vivre: w trakcie krótkiego pobytu w tym rejonie krewniacy Asteriksa zajmowali się głównie rabowaniem i wojaczką; gdyby nie szczęśliwy splot okoliczności puściliby z dymem nawet wyrocznię delficką.
Galowie zabawiliby zapewne w Grecji dłużej, gdyby nie Nikomedes I, król Bitynii – krainy położonej w Azji Mniejszej. Ów władyka wpadł na pomysł, by zaprosić bitnych barbarzyńców do siebie, by pomogli w zmaganiach z ekspansywnymi sąsiadami. Plan okazał się równie genialny, jak zaproszenie dla Krzyżaków wystosowane jakieś 1600 lat później przez Konrada Mazowieckiego. Galowie koniec końców osiedlili się w samym centrum Azji Mniejszej, na terytorium znanym od tej pory jako „Galacja”, które stało się bazą wypadową dla wypraw łupieżczych do przylegających krain – w tym, rzecz jasna, do Bitynii.
Galijskiej fantazji położył wreszcie w drugiej połowie III w. p. n. e. kres Attalos I (o ciekawym portrecie którego pisałem wcześniej), król Pergamonu, który zmłócił ich wpierw w bitwie nad rzeką Kaikos, a następnie, nieco później, pod Aphrodisias. Azjatyccy Galowie podnieśli głowy jeszcze na chwilę w II w p.n.e., ale nowi najeźdźcy – Rzymianie – przywołali ich prędko do porządku, tym razem już na dobre.
***
Porażki Galów w starciu z Attalosem zostały upamiętnione w – moim zdaniem – najpiękniejszych rzeźbach starożytności, znanych jako „Galowie Pergameńscy”. Statuy te celebrują zwycięstwo władcy Pergamonu, ale, co ciekawe, nie pokazują zwycięskich wojsk, lecz jedynie przegranych. Co więcej, nie przedstawiają Galów w sposób upokarzający, lecz wręcz przeciwnie – jako wojowników odważnych i honorowych.
Źródło: Wikimedia
Pierwsza i najsłynniejsza z tych rzeźb przedstawia galijskiego wojownika który, zdając sobie sprawę z nieuchronnej przegranej, zabija swą żonę, nie pozwalając jej popaść w niewolę, i wbija miecz we własną pierś. Scena jest dramatyczna, pełna patosu nieobecnego zazwyczaj w przedstawieniach „barbarzyńców”. Ciało galijskiego wojownika jest wyidealizowane, przywołujące na myśl herosa raczej niż śmiertelnika; twarz (którą można obejrzeć tu) nie wyraża – jak można by oczekiwać – bólu czy strachu, lecz determinację i odwagę. Galijka, ubrana w grecki strój, przywodzi na myśl raczej nieszczęsne córki Niobe niż nieokrzesaną dzikuskę. Co ciekawe – nagość, która w sztuce greckiej zazwyczaj heroizuje, tu może odzwierciedlać prawdę: jeśli wierzyć starożytnym pisarzom, celtyccy wojownicy czasem szli do boju nago, wierząc, że żadna zbroja nie pomoże uciec przeznaczeniu.
Źródło: Wikimedia
Druga słynna rzeźba z tej grupy to tzw. „Umierający Gal”. Tytuł, trzeba przyznać, wyjątkowo trafny: statua ta przedstawia młodego wojownika, która lada chwila wyda ostatnie tchnięcie. Krew broczy się z rany na jego piersi, głowa ciąży coraz bardziej; mięśnie są napięte w ostatnim, próżnym wysiłku. Znów – na twarzy Gala nie ma ani śladu przerażenia; widać raczej bolesną kontemplację, żal. Zwracają na siebie uwagę nietypowe, nastroszone włosy i wąsy noszone bez brody. Taka moda faktycznie panowała wśród starożytnych Galów: Diodor Sycylijski pisze, że żelowali oni swe czupryny wodą z wapnem, a wąsy były charakterystyczne dla ichniejszych elit.
***
Francuzi próbują nam zwędzić Marię Skłodowską-Curie, jak i Chopina; tak jakby mieli za mało swoich własnych sław… Jeśli czytają nas jacyś Turcy, przestrzegam Was: nie dajcie sobie zabrać Galów! Macie do nich takie samo prawo, jak krajanie Goscinnego i Uderzo!
J. Szamałek
13 czerwca o godz. 9:53 106
Bardzo ładne i ciekawe. Co „Umierający Gal” ma na szyi, sznur?
13 czerwca o godz. 10:22 107
to jest celtycki naszyjnik torques
13 czerwca o godz. 15:33 108
Nosi on torkwes – rodzaj ozdoby, charakterystyczny dla Celtów
13 czerwca o godz. 17:50 109
To nie sznur lecz naszyjnik galijski wykonany z brązu ewentualnie rzadziej ze
złota.Podobny do takiego.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/5/53/Torque_gaulois_en_bronze.jpg/220px-Torque_gaulois_en_bronze.jpg
13 czerwca o godz. 18:53 110
Przepraszam, zrobiła się mała kolejka w poczekalni komentarzy… adamzn, Saren, kirys: dziękuję za wyręczenie mnie z odpowiedzią! Jeszcze tylko dodam na marginesie, ze tego rodzaju naszyjniki nosili nie tylko Galowie, ale i inne im współczesne ludy europejskie, np. te mieszkające na brzegach Morza Czarnego ( np. http://www.hermitagemuseum.org/html_En/04/2004/hm4_2_062_0.html ).
13 czerwca o godz. 20:50 111
Dziękuję za odpowiedź. To bardzo ciekawe.
13 czerwca o godz. 20:54 112
Przypomina rzeczywiście te z brzegów Morza Czarnego. A co taki naszyjnik oznaczał, jakąś rangę?
14 czerwca o godz. 20:01 114
Nie kojarzę żadnych źródeł literackich rozwodzących się nad znaczeniem tych naszyjników, ale parę wniosków można wyciągnąć i bez nich. Po pierwsze, sam fakt że niektóre z nich robione były ze złota sprawia, że torquesy siłą rzeczy były wyznacznikiem statusu; nie każdy mógł sobie na nie pozwolić. To, że znajduje się je u pewnych ludów, a u innych nie, sugeruje że w jakiś sposób mogły one odzwierciedlać tożsamość etniczną. Pozdrawiam!
15 czerwca o godz. 17:52 115
Tak, ta odpowiedź mnie satysfakcjonuje:). Dziękuję.
17 czerwca o godz. 11:16 118
dopiero teraz zrozumialem pana „ostatni szpagat”:
rzezby na ars homo erotica w w-wie…
ciekawe.
17 czerwca o godz. 12:03 119
akurat ta zbieżność była zupełnie przypadkowa, nie robie tutaj kryptoreklamy MNW:) Ale na wystawe z checia sie wybiore przy okazji nastepnej wizyty w Polsce, bardzo jestem jej ciekaw; ktoś już może był i zechce się podzielić wrażeniami?
17 czerwca o godz. 13:27 120
Panie Redaktorze,
Dzięki Panu nareszcie dowiedzialam się skąd Galowie wzięli sie w Azji Mniejszej, wcześniej nigdy nie natrafilam na informację na ten temat /albo i zle szukalam/. Z prawdziwą niecierpliwością czekam na Pana wpisy, gdyż zawsze można dowiedzieć się czegoś bardzo ciekawego.
17 czerwca o godz. 13:44 121
Dziękuję, bardzo mi miło!
17 czerwca o godz. 16:08 122
A propos, Ars Homo Erotica to porażka dla Muzeum.
17 czerwca o godz. 16:10 123
A dlaczegóż to?
17 czerwca o godz. 19:05 124
Bo zajmują się nie tym co trzeba, taka wystawa jest nikomu nie potrzebna.
17 czerwca o godz. 19:38 125
Ciężko mi bronić wystawy, której jeszcze nie widziałem – ale co to znaczy, że zajmują się „nie tym, co trzeba”, i że taka wystawa jest „niepotrzebna”?
Myślę, że akurat jest bardzo potrzebna (o ile o sztuce można mówić w taki utylitarny sposób): homoseksualizm to w Polsce wciąż temat tabu, „brudny”, o którym się nie mówi w kontekście publicznym. Wystawa MNW przełamuje to podejście, i bardzo dobrze.
Nie wiem, co konkretnie pokazano w galeriach MNW – przekonam się dopiero w lipcu – ale ciężko odmówić homoseksualistom (że wspomnę np. Michała Anioła, Warhola) i tematyce homoseksualnej (np. dziesiątki waz greckich; tzw. Warren cup ze starożytnego Rzymu; porwanie Ganimeda Rembrandta i wielu innych malarzy) znaczącej roli w historii sztuki. Czemu więc o tym nie mówić, nie pokazywać?
18 czerwca o godz. 11:14 126
Racja.
20 czerwca o godz. 20:20 129
ciekawa jest teoria wojowania w stroju Adama…może jakieś źródła wspominają o magicznym napoju (sporządzanym przeciez przez Panoramiksa przed każda bitwą)? to by wyjaśniało kwestie niepotrzebnej zbroi 🙂
20 czerwca o godz. 22:51 130
Zrodla niestety o napoju milcza, ale doping takiego rodzaju tlumaczylby niebywale sukcesy Galow miedzy IV a III w. p.n.e. 🙂
21 czerwca o godz. 16:41 131
Polecam książkę prof. Reinharda o kulturze europejskiej, tam jest też dużo o historii homoseksualizmu.:)
21 czerwca o godz. 16:41 132
To nie było złośliwe, bynajmniej…
22 czerwca o godz. 13:05 133
o historii homoseksualizmu już się co prawda naczytałem sporo, ale dziękuję za rekomendację!