Obraz Life at the Seaside (Ramsgate Sands) [1854] autorstwa Williama Fritha początkowo przyjęto chłodno. Krytycy wytykali malarzowi niezdrową fascynację pospólstwem, jeden z nich napisał nawet, że Life at… to „uosobienie obrzydliwości”. Te pierwsze niechętne głosy zostały jednak szybko zapomniane, gdy okazało się, że płótno przypadło do gustu samej królowej Wiktorii.
Źródło: Wikimedia
Ciężko nam dziś zrozumieć, co tak początkowo zbulwersowało XIX-wiecznych Anglików. Jeszcze ciężej jest jednak pojąć, jak można było siedzieć na plaży w pełnym garniturze, z nakrochmalonym kołnierzykiem i pod krawatem, albo w ciemnej sukni do kostek i trzewikach? I dlaczego nikt – może z wyłączeniem dziewczynki na pierwszym planie, również zapiętej pod szyję – się nie kąpie? Czy im nie było gorąco? Czy im się piasek nie wsypywał za cholewę? Nie wygodniej byłoby w kąpielówkach?
Cóż, wygodniej może by było, ale w czasach, kiedy zdjęcie marynarki uchodziło za niestosowne, osobnik paradujący po plaży w samych majtkach szybko znalazłby się na miejscowym komisariacie. Dziś, kiedy zarówno kobiece, jak i męskie ciała można zobaczyć dosłownie wszędzie – w telewizji, w czasopismach, na billboardach – trudno jest sobie uzmysłowić, jak kolosalnym krokiem musiało być wprowadzenie na plaże bikini, że o modzie na opalanie się topless nie wspomnę.
Dlatego chyba nasyconemu golizną współczesnemu widzowi nie jest łatwo ekscytować się Afrodytą z Knidos.
Źródło: Wikimedia
Ot, naga kobieta, z jakimś płaszczem czy czymś w ten deseń. Cyk – robimy fotkę, w końcu z jakiegoś powodu ta rzeźba jest sławna – i idziemy dalej. Tymczasem, proszę państwa to…(werble)…pierwsze przedstawienie nagiej kobiety w rzeźbie greckiej! Jeśli wykluczymy roznegliżowane kobiety wyciosane przez ludzi epoki kamienia, z dziedzictwem których wszak nie jesteśmy bezpośrednio związani, możemy nawet uznać Afrodytę z Knidos za pierwszą naturystkę w rzeźbie europejskiej cywilizacji.
To oczywiście nie oznacza, że nagie kobiece ciało nie pojawia się w sztuce wcześniej. Greccy malarze wazowi rysowali nagie panie – czasem w bardzo nieprzystojnym kontekście – już w epoce archaicznej. To jednak zupełnie inna para kaloszy, bowiem wazy, w przeciwieństwie do rzeźb, nie należały do przestrzeni publicznej. Innymi słowy, to co sobie panowie oglądają w prywatności niekoniecznie jest tożsame z tym, co jest akceptowalne w oficjalnym kontekście.
Wcześniejsze rzeźby podkreślały kobiece ciało – np. boginie z Partenonu mają na sobie tak sugestywnie opinające się szaty, że mogłyby iść prosto na zawody Miss Mokrego Podkoszulka – a czasem nawet częściowo je obnażały – jak np. na frontonie świątyni Zeusa w Olimpii, gdzie kobiecie atakowanej przez centaura jedna z piersi wypadła z peplosu – jednak całkowita nagość była Grekom zupełnie obca. Trudno się zatem dziwić, że naga Afrodyta wywołała niemały skandal. Według Pliniusza Starszego, pierwszego historyka sztuki, rzeźbę tę wykonano na zamówienie mieszkańców wyspy Kos, którzy byli jednak tak zbulwersowani efektem końcowym, że odmówili jej przyjęcia. Dopiero wówczas zakupili ją mieszkańcy Knidos – i na pewno decyzji tej nie żałowali, bo Afrodyta szybko stała się atrakcją turystyczną.
Afrodyta z Knidos była uważana za uosobienie kobiecego piękna. Niektórzy byli podobnież zauroczeni nią tak bardzo, że próbowali ją wykorzystać do czynności które zazwyczaj wymagają obecności żywej kobiety. To również ciężko może być nam dziś zrozumieć – bogini nie ma wymiarów 90-60-90, które media promują dziś jako standard kobiecej urody, a i twarz wydaje się cokolwiek przeciętna. Ten paradoks można wytłumaczyć kilkoma czynnikami. Po pierwsze, mamy do czynienia nie z oryginałem Praksytelesa, który przepadł w otchłani dziejów, a jeno z rzymskimi kopiami, którym brakuje zapewne polotu oryginału. Ponadto Afrodyta z Knidos była zapewne pomalowana, co niewątpliwie musiało dodawać jej życia i ponętności. Na końcu wreszcie trzeba zaznaczyć, że grecki ideał piękna różnił się od naszego – preferowano małe piersi, dużą uwagę zwracano na kostki, nie wymagano też od pań, by wyglądały na niedożywione.
Reset to ostatnio modne słowo – resetować chcemy nasze stosunki z Rosją, do resetowania naszych organizmów zachęcają salony spa, że już o banalnym resetowaniu komputerów nie wspomnę. Ja mam dla wszystkich zainteresowanych starożytnością jedną radę: zanim wejdziecie do muzeum, zresetujcie swoją wiedzę o sztuce. Nie sposób zachwycić się wazami okresu geometrycznego, jeśli się przed chwilą wyszło z galerii obwieszonej Dürerami, nie da się zrozumieć znaczenia Afrodyty z Knidos, jeśli przed momentem się obejrzało L’Origine du Monde Courbeta, albo nawet billboard z roznegliżowaną modelkę reklamującą bieliznę. Spróbujcie spojrzeć na sztukę antyczną tak, jak myślicie, że robili to sami starożytni, a rzeźby do was przemówią!
J. Szamałek
4 maja o godz. 6:51 36
Podoba mi sie ten komentarz, szczegolnie fragment o zresetowaniu.
7 maja o godz. 9:09 38
nazywamy ten posag „afrodyta”, ale jest to okreslenie umowne…
jest to rzezbiarski akt kobiecy i nawet jesli wierny oryginalowi,
to jednak kopia…
posagu bogini bowiem nikt sobie(wtedy) na placu czy w ogrodzie postawic by nie mogl, bo bylo by to swietokradztwo(ostro karane);
grecy, o czym sie czesto zapomina, byli spoleczenstwem na wskros religijnym
(nie bez kozery rozwinelo sie tam chrzscijanstwo,
patrz: efez, gdzie zamieniono dekretem synodu artemide na matke boska),
nawet kamienie uwazali za swiete, nie mowiac o drzewach i ruczajach…
7 maja o godz. 10:08 39
Dziękuję za komentarz, ale… pozwolę się sobie nie zgodzić.
Oczywiście, rzeźba, o której piszę nie jest „tą” Afrodytą, oryginał bowiem został zniszczony. Ale wystarczy rzucić okiem na monety z Knidos, które przedstawiały tę słynną rzeźbę (http://en.wikipedia.org/wiki/File:Knidos-coin-Aphrodite.jpg) żeby stwierdzić, że jej kopie są relatywnie wierne. Mówienie o tych kopiach per „akt kobiecy” moim zdaniem jest, po pierwsze, zbędnym minimalizmem, a po drugie – wypacza ich pierwotne znaczenie.
Pisze Pan, że Grecy byli religijni (swoją drogą – cóż to ma wspólnego z niniejszym wpisem?). Ale o którym okresie mowa? Grecy nie byli jakąś niezmienną ideą, tylko dynamicznym społeczeństwem. Były okresy, kiedy bogów traktowano niezmernie poważnie, ale zdarzały się również momenty, kiedy wypowiadano się o nich lekceważąco, i to w kontekście publicznym (tu polecam niektóre sztuki Arystofanesa, albo tzw. hymn ichtyfalliczny, z IV w. p.n.e. W wersji angielskiej można go znaleźć tu: http://www.attalus.org/old/athenaeus6c.html ; sekcja 63) albo wręcz otwarcie wątpiono w ich istnienie.
Co do rzeźb bóstw w kontekście prywatnym. Faktycznie, do IV w p.n.e. były rzadkie, ale w okresie hellenistycznym już nie. Zresztą nawet we wcześniejszych okresach znajduje się w domostwach np. terakotowe statuetki wyobrażające bóstwa, także może Pan trochę przesadzać… ponadto, znów – nie do końca wiem, jak ta uwaga wiąże się z moim wpisem?
Serdecznie pozdrawiam i zachęcam do dalszych odwiedzin i komentarzy!
7 maja o godz. 11:33 40
@j.s.:
dziekuje za uwagi;
uwazam, ze nie tylko w atenach istnialo dziesiatki, jesli nie setki szkol filozoficznych,
kierunki mysli rozwijaly sie paralelnie, a nie jedne po drugich, czasami pewna szkola zdobywala przewage, czy popularnosc, czasami ja tracila;
sila tej kultury byl politeizm i zwiazana z nim tolerancja „innej” mysli…
kazda agora byla czyms w rodzaju hyde parku, tam tez – bardzo sie ciesze, ze pan o nim wspomnial – arystofanes lapal swoje pomysly…
zdrowia
8 maja o godz. 9:05 41
Panie Redaktorze,
od dzieciństwa zachwycam się sztuką i historią starożytną i toteż z przyjemnością czytam Pana wpisy.
8 maja o godz. 15:15 42
Dziękuję za ciepłe słowa!
10 maja o godz. 8:52 44
p.s.
athenaios pisze, ze paraksytelesowi za model sluzyla slynna hetera phryne, ktorej wdziekom zaden mezczyzna oprzec sie nie mogl;
z tego tez wzgledu musiala stanac przed aeropagiem(sadem)
i bronic sie przed zarzutem „bezboznosci”…
podobno zrzucila wtedy przed szacownym gremium szaty
i rozwinela wlosy, co zrobilo takie wrazenie na sedziach,
iz ja…uniewinnili(sic).
10 maja o godz. 9:37 45
tak tak, to slynna historia… Że tez takie incydenty nie zdarzaja sie w programie Anny Marii Wesolowskiej.
18 maja o godz. 22:22 64
Napisałeś tak jakbyś kiedyś obejrzał odcinek w całości, w co wątpie 😉
P.K.
18 maja o godz. 22:31 65
No, z raz czy dwa mi się zdarzyło, i żadnego negliżu na sali sądowej nie zarejestrowałem…