Źródło: Wikimedia
Oko ośmiornicy (z prawej) i człowieka (z lewej) zrazu wydają się podobne: mają zbliżony kształt i rozmiar, działają w oparciu o tę samą zasadę. Można by wywnioskować, że oczy ludzkie, jak i te licznych przedstawicieli rzędu Octopoda mają wspólne korzenie – w końcu taka zbieżność nie może być przypadkowa.
Wnikliwy obserwator zauważy jednak szereg istotnych różnic: ot, choćby tę, że u człowieka, jak i u innych kręgowców, nerwy wzrokowe znajdują się na siatkówce, podczas gdy u ośmiornic te części oka ułożone są odwrotnie. Co więcej, nasze oczy mają tzw. plamkę ślepą – punkt oka pozbawiony fotoreceptorów, nr 4 z lewej – która u ośmiornic nie występuje. Te różnice są zbyt daleko idące, by hipoteza o wspólnych korzeniach ludzkich i ośmiorniczych oczu mogła być prawdziwa; musiały one wyewoluować niezależnie od siebie.
Ale jak u dwóch tak odrębnych typów, kręgowców i mięczaków, mogły powstać tak zbliżone do siebie organy? Wytłumaczyć to można tylko konwergencją – tj. ewolucyjnym procesem, w którym niespokrewnione organizmy, w odpowiedzi na podobne wymagania środowiskowe, wytwarzają podobne anatomiczne cechy w procesie doboru naturalnego. Innymi przykładem może np. być podobieństwo płetw rekinów i delfinów albo ptasich i nietoperzych skrzydeł.
Morał z tych obserwacji wypływa taki, że dwie, nawet bardzo podobne rzeczy czy cechy niekoniecznie muszą mieć wspólne korzenie. O ile biolodzy wpadli na to już w wieku XIX, to archeologom odkrycie to zajęło znacznie więcej czasu. Do niedawna – właściwie do lat ’60 poprzedniego wieku – uważano, że podobieństwo między np. garnkami znalezionymi w miejscu A i miejscu B niezbicie świadczy o intensywnych kontaktach między plemionami je zamieszkującymi, albo o migracji jakiegoś ludu z jednego miejsca na drugie. Bazując na podobnych założeniach z rozmachem tworzono mapy wędrówek ludów, w prehistorycznej otchłani identyfikowano wymarłe szczepy, a ludzie obdarzeni większą fantazją dowodzili, że Majowie i Egipcjanie byli w stałym kontakcie – w końcu i tu, i tam są piramidy!
Rzeczywistość jest jednak nieco bardziej skomplikowana. Ludzie epoki brązu nie patentowali swoich wiekopomnych wynalazków, i często zupełnie niezależnie wpadali na ten sam pomysł – np. robili trójkątne groty strzał albo usypywali kopce nad grobami.
Dla mnie najbardziej spektakularnym przykładem takiej „konwergencji idei” jest scyzoryk. Wedle Wikipedii, repozytorium wiedzy ludzkości, scyzoryk został wymyślony w roku 1897 w Ibach Schwyz w Szwajcarii. Czy aby na pewno?
Fot. własna; źródło: Wikimedia
Na fotografii z lewej widać częściowo zachowany, srebrny proto-scyzoryk z kolekcji Fitzwilliam Museum, Cambridge. To urządzenie składające się z łyżki, nożyka i wykałaczki znaleziono na terenie cesarstwa rzymskiego. Z prawej zaś – współczesny wielofunkcyjny nóż szwajcarskiej firmy Victorinox.
Chyba nawet Erich Däniken nie próbowałby nas przekonać, że Rzymianie podróżowali w czasie i podkradli pomysł Szwajcarom, albo że mieszkańcy Ibach Schwyz prowadzili intensywne wykopaliska i odkryli podobny instrument, który następnie w tajemnicy skopiowali. Jeśli zatem można niezależnie od siebie wpaść na coś tak skomplikowanego jak scyzoryk, to co dopiero ulepić podobne garnki albo wykuć zbliżone w kształcie miecze?
J. Szamałek
23 kwietnia o godz. 9:48 24
A wiadomo coś więcej o tym scyzoryku? Miejsce znalezienia? Przypuszczalny wiek? Kontekst? Bo rzecz chyba w ogóle nieznana, a totalnie fascynująca.
23 kwietnia o godz. 10:40 25
Witam na nowej domenie! Zapewne coś więcej wiadomo, ale przyznam się, że wiele na ten temat nie czytałem, w każdym bądź razie datuje się go na I w. n.e. Postaram się dowiedzieć więcej i uzupełnię wpis. Pozdrawiam!
23 kwietnia o godz. 13:39 26
Rzecz ma się jednak całkiem inaczej.
W ewolucyjnym procesie konwergencji upodobnienie jest wynikiem niewielkiej przewagi, jaką dają pewne „rozwiązania”, jedne z wielu powstających przypadkowo, ale bez żadnej intencji zmiany.
W podobieństwach kulturowych, to upodabnianie następuje o wiele szybciej, ponieważ żmudne, przypadkowe wytwarzanie wariantów, które dopiero w drodze „doboru naturalnego” ulegają selekcji, ma tu znacznie mnniejsze znaczenie. Dominuje, jak mi się wydaje, świadoma intencja, wynikająca z obserwacji i pracy umysłu, dzięki której proces „konwergencji” jest o tyle szybszy.
Paradoksalnie, samo dopatrywanie się konwergencji w procesie kulturowym (np. podobieństwa piramid w różnych kulturach, garnków na różnych obszarach czy scyzoryków z różnych epok) tak jak widzimy ją w procesie ewolucji biologicznej (np. podobieństwo płetwy delfina i skrzydła ptaka, albo oczu człowieka i głowonoga), jest właśnie przykładem nieuprawnionego zastosowania w tym przypadku pojęcia konwergencji: wnioskowania o „genetycznej” tożsamości ewolucji kulturowej i ewolucji biologicznej na podstawie tylko ich podobieństw formy. Tymczasem proces upodobniania kulturowego przebiega zupełnie inaczej niż biologicznego, więc nie jest podobieństwo scyzoryków „ludzkim” odpowiednikiem podobieństwa pletwy i skrzydła w przyrodzie.
(Oczywiście, wiem, że Pana tekst jest napisany z przymrużeniem oka; tak samo proszę potraktować mój…)
23 kwietnia o godz. 15:10 27
Oczywiście ma Pan rację, ale śpieszę zaznaczyć, że nie było moją intencją stawianie znaku równości między procesami ewolucyjnymi a rozwojem kultury materialnej. Proszę mi wierzyć – gdybym takie pomysły zgłaszał w Cambridge, to mój promotor zapewne zaproponowałby na radzie wydziału, ażeby spalić mnie na stosie, i to na wolnym ogniu.
Przykładem ośmiorniczych i ludzkich oczu posłużyłem się po to tylko, żeby pokazać jak pozornie identyczne rozwiązania mogą być wypracowane niezależnie, w odpowiedzi na podobne bodźce.
23 kwietnia o godz. 18:49 28
To oni są tam tak politycznie niepoprawni? To jakaś enklawa zdrowego rozsądku chyba…. (Just kidding)
25 kwietnia o godz. 8:07 29
poruszyl pan, nie wiem czy mimowolnie, sprawe praw autorskich;
na przyklad slynne rzymskie pilum(lanza) nie bylo wcale wynalazkiem rzymian tylko sabinow;
a taki kolumb nigdy by „ameryki nie odkryl” gdyby nie baskijscy piloci…
no, i tak mozna by w nieskonczonosc…