Jeśli kiedyś będziecie zwiedzać berlińskie muzea, możecie natrafić na tego dżentelmena:
Źródło: Wikimedia
Ta rzeźba przedstawia Attalosa I (269-197 p.n.e.), króla Pergamonu. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się ona szczególnie intrygująca i przypuszczam że większość zwiedzających nie poświęca mu więcej niż kilka sekund uwagi. A szkoda.
Jeśli spojrzy się na tę rzeźbę z boku, można dostrzec coś ciekawego:
Źródło: Wikimedia
Zwróćcie proszę uwagę na włosy. Na środku głowy są płaskie, a tuż za opaską (tj. diademem, odpowiednikiem korony w czasach hellenistycznych) pojawia się wielka, odstająca grzywa. Czemu? Rzeźbiarz dał ciała? Attalos lubił długie grzywki? Włosy na czubku głowy odgniotły mu się od kapelusza?
Żeby rozwiązać tę zagadkę, rzućmy okiem na zdjęcia z berlińskich archiwów, dostępne pod tym adresem.
Po lewej stronie mamy pierwszą wersję Attalosa, z włosami ciasno przylegającymi do czaszki, bez diademu i bez grzywki. Po prawej zaś ten sam Attalos po liftingu, z gęstą grzywą a la australisjki surfer. Co ważne, tę transplantację włosów wykonano już w starożytności, zdjęcie z lewej wykonano w trakcie prac konserwatorskich. A zatem wiemy już, co się stało: do oryginalnego portretu dodano ekstra owłosienie. Nadal jednak trzeba odgadnąć czemu.
Włosy były w sztuce starożytnej niezwykle ważne, zwłaszcza w czasach hellenistycznych i wczesno-rzymskich. Antyczni królowie i cesarze poświęcali swoim fryzurom więcej uwagi niż Victoria Beckham i Paris Hilton razem wzięte. I podniesione do kwadratu.
Żeby zrozumieć tę królewską włoso-manię, trzeba się cofnąć trochę w czasie. W okresie między wojnami perskimi a okresem hellenistycznym (czyli mniej więcej od wczesnego V do późnego IV w. p.n.e.) prawie wszyscy Grecy obcinali się krótko i zapuszczali brody. Długie włosy u mężczyzn-śmiertelników kojarzyły się ze wschodnim luksusem i rozpustą, ponadto były cechą szczególną niektórych bóstw greckiego panteonu (np. Dionizos, Apollon). Brak brody u dorosłego mężczyzny był zaś uznawany za nieprzyzwoity i nienaturalny.
Wszystkie te zasady obalił Aleksander Wielki, który, uwaga uwaga, zapuścił nieco dłuższe włosy i pozbył się brody. Od tego czasu bujna fryzura i gładkie lico stały się symbolami władzy królewskiej i wszyscy następcy Aleksandra kopiowali jego nowatorski image. Żeby zilustrować ten przełom, wklejam poniżej „tradycyjny” grecki portret, przedstawiający Platona, i wczesną rzeźbę Aleksandra.
Źródło: Wikimedia
Wróćmy do Attalosa I. Zaczął swoje rządy jako jeden z niezliczonych drobnych władyków, rozpychających się łokciami w Azji Mniejszej. Ale kiedy w 230 r.p.n.e. pokonał dewastujących region Galów, jego prestiż wzrósł na tyle, że mianował się królem. Możemy zatem zrekonstruować historię rzeźby z Berlina. Zapewne została ona wykonana kiedy Attalos był jeszcze postacią małego kalibru – stąd skromna, „płaska” fryzura i brak insygniów władzy królewskiej. Kiedy zaś władca Pergamonu stał się oficjalnie królem, jego portrat trzeba było niejako aktualizować, uczynić go bardziej podniosłym – doczepiono mu więc włosy i diadem.
Powtarzam raz jeszcze – włosy były w starożytnej sztuce ważne. Strasznie. Po sposobie uczesania często można rozpoznać, w którym wieku dana rzeźba została wykonana, kogo konkretnie przedstawia (większość rzymskich cesarzy miała swój indywidualny „zaczes”!) a nawet stwierdzić z którą szkołą filozoficzną była związana przedstawiona osoba.
Dziwni ci Grecy, prawda? Ale mam wrażenie, że i dzisiaj fryzura może nam wiele o ludziach powiedzieć…
Źródło: Wikimedia
J. Szamałek
5 kwietnia o godz. 21:01 8
Takie ZZTop w starożytności. Niezłe. 🙂
Pingback: Sztuka antyku » Archiwum bloga » Asteriks w Turcji